Zen
Prosta droga do
Satori
Zen,
od niedawna znany również na Zachodzie, odcisnął swe piętno na kulturze, a
nawet na codziennym życiu Japończyków.
Zen jest japońską
formą chińskiego słowa cz'an oznaczającego medytację na siedząco, w
postawie Buddy. Praktyka ta dała początek szkole buddyzmu mahajanistycznego,
która narodziła się prawdopodobnie w Indiach. Przeniesiona do Chin w VI w.
otrzymała tam zabarwienie taoistyczne i wnet odniosła wielki sukces.
Podupadający w XII w. chiński cz'an wprowadził do Japonii (w 1191 r. )
mnich ze szkoły tendai, Yosai (albo Eisai, 1141-1215), który
podczas pobytu w Chinach uzyskał inicjację w praktyki szkoły rinzai. W
chwili jego śmierci zen, dobrze już zakorzeniony w stołecznych środowiskach
arystokratycznych, przemieszany był jeszcze z elementami pochodzącymi z innych
szkół buddyzmu tendai i shingon. Dlatego uważa się,
że najczystszy w Japonii zen szerzył Dogen.
Urodzony w Kioto w roku 1200, bezpośredni potomek jednego z cesarzy z X w. i szwagier
panującego władcy, Dogen jako trzyletnie dziecko stracił ojca, mając zaś osiem
lat matkę. Jako trzynastoletni chłopiec wstąpił do klasztoru na górze Hiei,
ośrodka szkoły tendai, w której przeznaczano go do najwyższych godności
duchownych. Jednakże młodzieniec poszukiwał jedynie własnej prawdy. Udał się
tedy do Yosaia, po którego śmierci kontynuował praktykę pod
kierownictwem jego ucznia Myozena; w 1223 r. towarzyszył mu w podróży do
Chin, aby zaznajomić się tam z możliwie najbardziej autentyczną formą buddyzmu.
Gdy Myozen umarł, Dogen udał się do Nyojo (po chińsku Żu-king),
mistrza szkoły soto nauczającego wytrwałej medytacji na siedząco zazen.
Uzyskawszy "intuicyjny wgląd w prawdę", Dogen w 1227 r. opuścił
Nyojo, od którego otrzymał przekaz nauki i polecenie jej rozpowszechniania.
Zaczął je wypełniać po powrocie do Japonii, nauczając w niewielkich klasztorach
Kioto. Wobec rosnącej liczby uczniów mistrz w 1248 r. kazał wznieść wielką
świątynię w Eiheiji, niedaleko Fukui na wschód od Kioto; nadal jest ona
głównym ośrodkiem szkoły soto. Dogen zmarł w Kioto 28 sierpnia
1253 r.
Nauczanie Dogena
Zawarte jest ono we Wskazówkach do praktykowania zazen (Fukan-za-zen-gi,
1227), tekście bardzo zwięzłym, dającym podstawowe zasady, oraz w Skarbcu
Prawdziwego Prawa (Shobo Genzo, 1231-1253), ułożonym
przez Dogena w oparciu o kazania wygłaszane przezeń do uczniów. Shobo Genzo
jest przewodnikiem szkoły roto, wykładającym nie tylko ducha
Nauki i praktykę, lecz również reguły codziennego życia mnichów. Wedle Dogena "rzeczą
najważniejszą w zgłębianiu Drogi jest zazen. (...) Droga, jaką postępowali
Budda i patriarchowie, polegała wyłącznie na zazen". W rzeczy samej
jedynie praktyka siedzącej medytacji, całkowicie wolna od wszelkiej troski o
pożytek, może przynieść zupełne wyzucie się z samego siebie (ego), co prowadzi
do Satori (Oświecenia). Ta prosta w zasadzie, lecz forsowna
metoda jest jednak bardzo trudna, wymaga bowiem tyleż bezinteresowności, co i
samozaparcia.
Zen
po Dogenie
Niebawem
obie szkoły, soto i rinzai miały już licznych uczniów.
Rozsławiali je znakomici mistrzowie, z których każdy obdarzony był
indywidualnym, nieraz bardzo wyraziście zarysowanym temperamentem. Keizan
(1268-1325), trzeci po Dogenie przywódca szkoły roto, opublikował "Zbiór
tradycji przekazu światła" (Denko-roku), w którym
dowodził ciągłości nauczania Dharmy, głoszonej przez 53 mistrzów indyjskich,
chińskich i japońskich, których nieprzerwane następstwo sięga aż do Buddy.
Mnich Muso (1275-1351), autor Rozmów we śnie (Muchu mondo),
zasłynął jako jeden z twórców ogrodów zen i ich główny teoretyk. Takuan
(1573-1645) jest szczególnie znany z tego, że ducha zenu zastosował do
szermierki na miecze (kendo), natomiast współczesny mu Suzuki Shosan
(1579-1655) rozpowszechnił zen między świeckimi twierdząc, że Oświecenie może
osiągnąć każdy wykonując po prostu swoją profesję. Jednakże osobowością
najsilniejszą i najbardziej wpływową był Hakuin (1685-1768), pisarz,
kaligraf i malarz, który odnowił szkołę rinzai poprzez usystematyzowanie
starej chińskiej praktyki koanów, zagadkowych wypowiedzi mistrzów
podających je jako tematy do medytacji. Ci wielcy mnisi przez ponad pięć
stuleci podtrzymywali w Japonii żywotność praktyki zenu, który tymczasem
przenikał stopniowo całą kulturę i życie codzienne.
Poczynając od XIII w. wielu słynnych samurajów zostawało mnichami, skutkiem
czego w praktykę wszedł bushido, rycerski kodeks honorowy, który dał
początek głównym "sztukom walki". Razem z zenem Yosai
wprowadził picie herbaty, która z początku miała jedynie zapobiegać senności
podczas praktyki. Zrodził się z tego prawdziwy rytuał ceremonia herbaty. Kunszt
komponowania ogrodów zen, a z nim ikebana, czyli "droga
kwiatów", rozpowszechniły się po całym archipelagu. Wyrażają one głęboką
wrażliwość na przyrodę i jej symboliczny sens. Przede wszystkim jednak myśl i
estetyka zenu spowodowały odnowę sztuki w rozmaitych jej dziedzinach
architektury, garncarstwa, malarstwa, poezj; sumiye, czarnobiałe szkice
tuszem, oraz haiku krótki wiersz, którego mistrzem największym był
wielki Basho (1643-1694), stały się wyrazem spontaniczności ducha
poddanego medytacyjnemu skupieniu.
Zen liczy dziś w Japonii ok. 10 mln adeptów, z czego szkoła soto ok. 6-7
mln, rinzai zaś 2-3 mln. Zen praktykują też liczni uczniowie w Ameryce i
w Europie, gdzie wprowadzili go po II wojnie światowej mistrzowie japońscy.
"Porzućcie
ciało i ducha" (Nyojo).
"Oświecenie pochodzi z praktyki, a więc Oświecenie nie ma granic;
praktyka pochodzi z Oświecenia, a więc praktyka nie ma początku.
(Dogen).
"Praktykując
zazen nie usiłujcie zgadywać, czym jest dobro i zło! Nie próbujcie też
zapobiegać powstawaniu w was myśli. Zadawajcie sobie tylko wprost pytanie: czym
jest nasz Umysł?"
(Bas-sui,
1327-1387).
Uderzając dłońmi jedną o drugą słyszymy klaśnięcie. Hakuin zapytywał
uczniów: "W takim razie, jaki dźwięk wydaje jedna dłoń?"
Maha Pradznia
Paramita
Hridaja Sutra
Bodhisattwa
Awalokiteswara,
praktykujac gleboko Pradznia Paramite,
postrzegl pustke wszystkich pieciu skandh
i przekroczyl wszelkie cierpienie.
Siariputro.
Tutaj forma nie jest rózna od pustki
pustka nie jest rózna od formy
forma to wlasnie pustka
pustka to wlasnie forma
uczucia, mysli, tendencje i swiadomosc
Istnieja w taki sam sposób.
Siariputro.
Tutaj wszystkie dharmy maja nature pustki
nie pojawiaja sie ani nie gina
ani sa skazone ani czyste
nie zwiekszaja sie ani nie zmniejszaja.
Dlatego
w pustce nie ma formy
Nie ma uczuc mysli tendencji i swiadomosci.
Nie ma wzroku sluchu wechu smaku
ciala ani rozumu
nie ma barw dzwieków zapachów
smaków odczuc ani przedmiotów rozumu
nie ma sfery wzroku i wielu innych sfer
Nie ma sfery postrzezeni rozumu
nie ma niewiedzy ani kresu niewiedzy
ani wielu innych stanów.
Nie
ma starosci i smierci
ani kresu starosci i smierci.
Nie ma cierpienia przyczyny unicestwienia i drogi
nie ma poznania ani osiagania
ani niczego do osiagniecia.
Bodhisattwa
zaglebiony w Pradznia Paramicie
nie ma w umysle zadnych przeszkód
gdy nie ma przeszkód
zaden strach nie istnieje
trzymajac sie z dala od przewrotnych pogladów
przebywa on w Nirwanie.
Wszyscy
Buddowie trzech czasów
dzieki glebokiej Pradznia Paramicie
osiagaja Annutara Samjak Sambodhi.
Dlatego
poznaj Pradznia Paramite
oto wielka przekraczajaca rozumienie mantra
oto mantra wielkiego poznania
oto najwyzsza mantra
oto niezrównana mantra
usuwajaca wszelkie cierpienie
prawdziwa bo jest bez bledu
glos mantre Pradznia Paramity
glos mantre która brzmi :
gate,
gate, paragate, parasamgate, bodhi svaha
gate, gate, paragate, parasamgate, bodhi svaha
gate, gate, paragate, parasamgate, bodhi... svaha
Wstep
Postrzegajac
wszystkie piec skand jako puste wyzwala sie wszystkie istoty od cierpienia i
nieszczescia.
Wszedzie gdzie nie spojrzec jest cierpienie na tym swiecie. Wszystkie istoty
czuja ból i niewygode. Skad pochodzi to cierpienie ? Ludzie cierpia z powodu
beznadziejnej milosci do kogos, albo sa przekonani, ze musza zdobyc rózne
rzeczy materialne. Ludzie maja ambicje aby stac sie kims i wierza, ze to uczyni
ich zycie pelnym, albo pragna byc rozpoznani i potrzebuja potwierdzenia w
oczach innych. Jednak bez wzgledu na to, jak mocno bedziemy walczyc, aby cos
osiagnac, w koncu kiedy dostaniemy to, nie mozemy tego zatrzymac. Wlasnie to
powoduje wiele cierpienia. Pierwotnie to cierpienie nie istnieje, pochodzi z
naszego umyslu, tak jak zludzenie unoszace sie z goracej drogi i ukazujace sie
jako rzeczywiste. Jezeli ja cierpie z jakiegos powodu, to kiedy umieram znika
moje cierpienie. Kiedy uswiadamiamy sobie, ze cierpienie jest tylko stworzone
przez nasz umysl i nie istnieje niezaleznie - wtedy nie ma juz zadnego
cierpienia i nieszczescia.
Wiec co to jest ten wielki umysl ? Jezeli myslisz, nigdzie nie znajdziesz
swojego umyslu. Jezeli odetniesz cale myslenie, co dokladnie oznacza odciecie
przywiazania do myslenia, wtedy twoja prawdziwa natura pojawi sie wszedzie.
Budda najpierw nauczal, ze to co nazywamy umyslem lub "Ja", to tylko
piec skand, czyli forma, uczucia, percepcja, impuls i swiadomosc. Te skandy
zmieniaja sie nieustannie, sa tylko masa mentalnej energii. Poniewaz ludzie sa
przywiazani do formy, uczuc, percepcji, impulsów i swiadomosci, kiedy one w
nieunikniony sposób zmieniaja sie, odczuwamy cierpienie. Nigdy nie wydostaniemy
sie z oceanu cierpienia, poniewaz wierzymy, ze rzeczy te sa rzeczywiste i ze
nasze "Ja" jest takze rzeczywiste. Otwierajace linie Sutry Serca
wskazuja na to, ze te skandy pierwotnie sa puste. Skoro tak, to gdzie jest
cierpienie ? Kto moze cierpiec ? Oto kubek soku pomaranczowego. Jezeli masz
kubek, to mozesz tam trzymac swój sok, ale jesli kubek rozbije sie, jak
zatrzymasz w nim sok ? Cierpienie jest takie samo jak to. Jezeli jestes
przywiazany do pieciu skand - formy, uczuc, percepcji, impulsów i swiadomosci,
wtedy twoje cierpienie ma sie gdzie zatrzymac. Ale Sutra Serca mówi, ze
wszystkie piec skand jest pustych. Umysl jest kompletnie pusty, wiec gdzie
cierpienie mialoby sie pojawic ? To nauczanie o pustce jest bardzo wazne,
musisz je osiagnac. Kiedy praktykujesz droge doskonalej madrosci, w koncu
osiagniesz pustke wszystkich pieciu skand. Zrozumienie tego pogladu uwalnia nas
od calego cierpienia i nieszczescia. Samo zrozumienie tego pogladu nie moze ci
pomóc - musisz cos osiagnac.
1.
Forma nie jest rózna od pustki, pustka nie jest rózna od formy. Forma jest
pustka, pustka jest forma.
Sutra
Serca uczy, iz "forma jest pustka i pustka jest forma." Bardzo wielu
ludzi nie rozumie co to znaczy, nawet ci którzy dlugo praktykuja medytacje.
Istnieje bardzo prosty sposób, aby zrozumiec nauczanie Sutry Serca w naszym
codziennym zyciu. Np. to jest drewniane krzeslo. Jest brazowe. Jest solidne i
ciezkie i wszystko wskazuje na to, ze przetrwa dlugi okres czasu. Siedzisz na
tym krzesl, a ono utrzymuje twoja wage, mozesz takze cos na nim polozyc. Ale
kiedy podpalisz krzeslo i wyjdziesz, to kiedy wrócisz krzesla juz nie bedzie.
Ta rzecz, która wygladala tak mocno, solidnie i realnie, teraz jest tylko kupka
popiolu, który wiatr rozwiewa dokola. Ten przyklad pokazuje w jaki sposób to
krzeslo jest puste: nie jest trwala i stala rzecza. Caly czas sie zmienia. Nie
istnieje w niezalezny sposób. Predzej czy pózniej, krzeslo w koncu zamieni sie
i stanie sie zupelnie czyms innym. W taki oto sposób to brazowe krzeslo jest
calkowita pustka i chociaz zawsze mialo wlasciwosci pustki, ta pustka jest forma;
mozesz usiasc na tym krzesle i bedzie cie ono podtrzymywac. "Forma jest
pustka, pustka jest forma." Dlaczego jest tak wazne, aby to zrozumiec ?
Przyczyna tego jest taka, ze wielu ludzi jest przywiazanych do nazwy i formy.
To przywiazanie jest powodem niemalze calego cierpienia. Jezeli chcemy uwolnic
ludzi od tego przywiazania, musimy podac im lekarstwo nazwy i formy. Musimy
zaczac od pokazania, ze nazwa i forma jest nierzeczywista i nietrwala; zawsze
zmienia sie. Jesli jestes bogaty, musisz zobaczyc, ze pozadanie bogactwa jest
puste. Jezeli jestes przywiazany do slawy i pragniesz uznania innych, musisz
zobaczyc, ze rzeczy o które walczysz i przez które cierpisz sa puste. Wiekszosc
ludzi wysoko ceni sobie wlasne cialo, wydaje mnóstwo pieniedzy, aby bylo piekne
i mocne. Ale wkrótce pewnego dnia, kiedy umrzesz, twoje cialo zniknie. Nie
mozesz zabrac ze soba tego pustego ciala, bez wzgledu na to jak bardzo je sobie
cenisz. Nie mozesz zabrac slawy, nie mozesz zabrac pieniedzy, nie mozesz zabrac
seksu. Niczego nie mozesz zabrac. W naszych czasach wielu ludzi bardzo
przywiazuje sie do tych rzeczy. Cenia sobie nazwy i wyglad zewnetrzny prawie
ponad wszystko, raniac w ten sposób siebie i innych, tylko po to, by siebie
chronic. Chca zdobyc pieniadze, dobra reputacje albo korzystne zwiazki. Walcza
desperacko o wysoka pozycje. Ludzi zawsze pociaga najgorszego rodzaju naduzycie
i cierpienie, by w konsekwencji dostac i zatrzymac te puste, przemijajace
rzeczy. Teraz wielu ludzi jest przywiazanych do seksu. To nie jest potrzebne.
Wszystkie formy sa puste, wiec przekonanie, ze mozesz zdobyc lub zatrzymac
cokolwiek jest podstawowa iluzja. To nauczanie wskazuje na to. Najwazniejsze
jest, co chcesz osiagnac w swoim zyciu, wlasnie teraz ? To czego chcesz w tej
chwili ksztaltuje twój umysl, determinuje twoje zycie obecne i nastepne,
ksztaltuje je. Postrzegajac, ze wszystkie rzeczy pierwotnie sa puste, mozesz
wszystko odpuscic i po prostu zyc, zamiast cierpiec z powodu tych wszystkich,
nietrwalych rzeczy. Jesli nie jestes przywiazany do nazwy i formy, jestes
calkowicie wolny. Jest o tym slynna historia. Dawno temu w Atenach zyl slynny
filozof Diogenes. Chociaz byl filozofem najwyzszej klasy w starozytnej Grecji,
zyl jak nedzny pies. Zawsze sypial na zewnatrz, nie troszczyl sie o to, czy
bedzie mial co jesc kolejnego dnia i zazwyczaj nie nosil zadnego ubrania. To
bylo jego nauczanie - naturalny styl zycia. Któregos ranka, kiedy spal na
ulicy, nagle poczul lekki chlód i obudzil sie. Nad nim stal Aleksander Wielki,
który w tamtym czasie byl najpotezniejszym czlowiekiem swiata. Podbil wiele
krajów i z powodu swojej niezwyklej militarnej mocy i inteligencji, bali sie i
podziwiali go wszyscy. Wlasnie tego dnia Aleksander Wielki postanowil odwiedzic
Diogenesa i dostac od niego nauczanie.Stal tam wystrojony w królewskie
insygnia, jego wielka muskularna postac rzucala cien na wciaz lezacego
Diogenesa. Diogenes spojrzal na niego zezujac i powiedzial: "O, Aleksander
Wielki ! Jak sie masz ?" Ja mam sie dobrze, ale chce ci pomóc Diogenesie.
Podbilem juz caly ten swiat. Posiadam niezliczone palace, zloto i bogactwa.
Jezeli chcesz czegos, moge ci to dac. Cokolwiek - ziemie, pieniadze, wysoka
pozycje - dam ci wszystko. Tylko powiedz czego chcesz a bedzie twoje. Czego
chcesz ?
"O,
chcesz mi pomóc ?"
Tak - powiedzial Aleksander Wielki. Chce ci pomóc.
"O, dziekuje."
"Wiec czego chcesz ?"
"Chce czegos."
"Tylko powiedz a bedzie twoje."
"Aleksandrze Wielki prosze nie zaslaniaj mi slonca."
"Dobrze juz dobrze, przepraszam." Aleksander przesunal sie na bok.
Diogenes powiedzial: "Dziekuje, dziekuje, to wystarczy."
To
bardzo prosta historia, ale wyjasnia czym jest forma i pustka. To wszystko. Ha,
ha, ha. Kiedy zaoferowano mu wszystko czego mozna zapragnac, Diogenes tylko
powiedzial: "prosze nie zaslaniaj mi slonca." Tylko to! W tym punkcie
nie ma pozadan. Diogenes juz osiagnal cala prawde, osiagnal, ze substancja jest
pusta. Wiedzial tez, ze nazwa i forma sa puste, wiec nie byl zainteresowany w
posiadaniu bogactw, slawy, kochanki, rodziny czy wysokiej pozycji. Wszystko
jest puste - kto pragnie tych pustych rzeczy. One nie moga na prawde pomóc mi w
zyciu, ale wlasnie teraz, potrzebuje slonecznego swiatla. To wszystko. Diogenes
byl calkowicie wolny, poniewaz calkowicie osiagnal prawde, ze "forma jest
pustka, pustka jest forma." Jezeli osiagniesz ten punkt i nie ma w nim
pozadania, które warte jest lgniecia sie do czegokolwiek, wtedy rozumiesz, ze
jestes juz kompletny. Wlasnie teraz niczego ci nie brakuje. To bardzo wazny
punkt. Wtedy medytacja nie jest juz konieczna. Siedzenie odosobnien nie jest
juz potrzebne. Mowy Dharmy tez nie sa potrzebne. jednak jezeli jestes
przywiazany do swojego myslenia, wtedy medytacja jest bardzo potrzebna. Jezeli
nie osiagnales "forma jest pustka, pustka jest forma," siedzenie dlugich
odosobnien jest bardzo wazne w twoim zyciu i musisz duzo, mocno praktykowac.
Kiedy zatrzymasz sie i spojrzysz na to przez chwile, zobaczysz, ze potrzeba
praktyki jest takze bardzo glupia. Ha, ha, ha.
2.
Nie pojawianie sie i nie znikanie. Nie zabarwienia i nie czystosc. Nie
powiekszanie i nie zmniejszanie.
Sutra
Serca jest znana z bardzo interesujacego sposobu opisywania nszej prawdziwej
natury. Uzywa slowa "nie" wiele razy. Kiedy osiagniesz prawdziwa
pustke, nie ma tam mowy ani slów. Kiedy otwierasz usta, to juz jest wielki
blad. Tak wiec slowa i mowa nie moga opisac naszej pierwotnej natury. Zeby
nauczac ludzi wciaz uczepionych zludy slów i mowy, trzeba posluzyc sie
lekarstwem mowy i slów. Sutra Serca rozwaza obydwa te punkty. Opisuje nasza
prawdziwa nature przez dokladne objasnienie, czym nasza prawdziwa natura nie
jest. Nie mozna powiedziec co to jest, ale mozna przekazac sens tego, czym
nasza natura nie jest. "To nie jest to, ani to, ani to. To nie jest takie
jak tamto, ani takie jak tamto." Rozumiesz ? Ha, ha, ha ! To bardzo
interesujaca technika. Sutra Serca mówi jedynie "nie", poniewaz to
jest prawdopodobnie najlepsze, co slowa i mowa moga wyrazic. Te linie Sutry
Serca wskazuja prosto na fakt, ze w naszej prawdziwej naturze nigdy nic sie nie
pojawia, ani nie znika. Nie ma czegos takiego jak zabarwienie czy czystosc,
poniewaz to sa jedynie pojecia stworzone przez myslenie. W pierwotnej naturze
nie ma pojawiania sie ani znikania. Nasza pierwotna natura jest calkowicie
nieporuszona i pusta. Wszystko zostalo stworzone z uniwersalnej substancji. W
takim razie w jaki sposób moglaby cos pojawiac sie i znikac, byc zabarwione lub
czyste ? Poniewaz nasza pierwotna natura jest taka sama, jak natura
wszechswiata jak moglaby sie powiekszac i zmniejszac ? Nieskonczona w czasie i
przestrzeni, nie ma w niej zadnych znaczen, niczego co moglibysmy odniesc do
rzeczy lub opisac slowami.
3.
Wszystkie Dharmy przenikniete sa pustka. Nie poznanie, nie osiaganie. Nirwana.
Sutra
Serca mówi: "Wszystkie Dharmy przenikniete sa pustka." Wszystkie
Dharmy byly juz puste i wolne od istnienia, nim to zauwazyles. Nazwa i forma
juz sa puste. Nie mozesz nawet mówic o Dharmie, a potem twierdzic, ze jest
pusta. To jest wielki blad ! Prawdziwe doswiadczenie pustki oznacza, ze nie ma
tam ani slów ani mowy, nie ma takze Dharmy. Kiedy masz zamiar otworzyc usta,
aby powiedziec, ze "wszystkie Dharmy przenikniete sa pustka," to
wtedy nie jest to juz pustka. Wiec uwazaj. Chodzi tutaj o to, ze jesli tylko
rozumiesz mowe i slowa, takze kierujesz sie tylko intelektualnym rozumieniem,
wtedy ta sutra ani zadna inna nie moze ci pomóc w twoim zyciu, Pewne
rzeczywiste doswiadczenie tego o czym jest tutaj mowa jest konieczne.
Tak wiec, kiedy mówimy, ze wszystko jest puste, nie ma poznania ani osiagania.
W tym punkcie pustka jest Absolutem. (Mocne uderzenie w stól.) Nic nie
istnieje, wiec co jest do osiagniecia ? Te slowa w Sutrze Serca sa tylko piekna
mowa, ale nawet najwspanialsza i najbardziej interesujaca mowa, slowa jezeli
tylko rozumiesz je pojeciowo, nie moga pomóc ci w zyciu.
Powtarzam jeszcze raz, naprawde musisz cos osiagnac. Musisz osiagnac pewnosc,
ze rzeczywiscie nie ma nic do osiagania. Wszystko jest prawda, dokladnie takie
jakie jest. Jestes juz kompletny. Ale uwazaj ! Samo rozumienie tych pieknych slów
to jedno, ale osiagniecie ich, to calkiem co innego.
Sutra Serca rozpoczyna sie od doswiadczenia pustki w Hinajanie i prowadzi do
zrobienia nastepnego kroku. Jesli osiagniesz prawdziwa pustke, tam nie ma mowy
ani ust. Kiedy osiagniesz "bez ust," osiagniesz Absolut lub nirwane.
Juz omawialismy Cztery Szlachetne Prawdy i Osmioraka Sciezke nauk Hinajany:
sciezke, która ukazuje, ze wszystko jest cierpieniem a nastepnie prowadzi do
konca cierpienia, powstrzymania narodzin i smierci. To jest nirwana. W tym punkcie
nie ma przeciwstawienst: nie ma przychodzenia czy odchodzenia, nie ma wysokie
ani niskie, dobre czy zle, narodziny czy smierc. W prawdziwym doswiadczeniu
pustki postrzegasz, ze nie ma narodzin ani smierci, nie ma przychodzenia ani
odchodzenia. Jak mozesz zatrzymac cos, co nie istnieje ? Nie ma juz cierpienia,
wiec nie ma takze zródla cierpienia, tym bardziej tez unicestwienia cierpienia.
Dlatego Sutra Serca mówi, ze "nie ma cierpienia ani zródla cierpienia,
takze nie ma konca cierpieniai zadnej sciezki wyprowadzajacej z
cierpienia." Takze "uderza" w przeciwstawne myslenie, ukazane w
Czterech Szlachetnych Prawdach, w których jest powiedziane, ze istnieje
cierpienie, zródlo cierpienia, takze sciezka wyprowadzajaca. Buddyzm Mahajany
prowadzi do zrobienia nastepnego kroku, dalej niz nauczanie Hinajany. Jezeli
zatrzymasz sie w tym miejscu, w kompletnej pustce, osiagniesz tylko nirwane.
Buddyzm Mahajany prowadzi do zrobienia nastepnego kroku.
4.
Najwyzsze, doskonale oswiecenie - Annutara samyak sambodhi
Annutara
samjak sambodhi jest sankryckim wyrazeniem, które oznacza "najwyzsze
doskonale oswiecenie." Jest to po prostu inny sposób na okreslenie
"prawdy." Kiedy patrzysz, kiedy sluchasz, kiedy wachasz, kiedy
smakujesz, kiedy dotykasz, kiedy myslisz - wszystko, wlasnie tak jak jest, jest
prawda. Poprzednio wlasnie w tym punkcie nirwany, nie ma poznania, nie ma
osiagania, z niczym do osiagniecia. Wiec bodhisattwa zalezy od Prajna Paramity
i osiaga nirwane. Nastepnie pokazuja sie te trzy slowa: annutara samjak sambodhi.
Przedtem bylo powiedziane, ze nie ma osiagania: teraz wszyscy Buddowie osiagaja
anuttara samyak sambodhi. Co to znaczy ?
Jesli osiagniesz prawdziwa pustke, to jest to tylko nirwana. To jest
doswiadczenie calkowitej stalosci i blogosci: nie ma podmiotu ani przedmiotu,
nie ma dobra ani zla, nie ma przychodzenia ani odchodzenia, nie ma zycia ani
smierci. Nie ma nic do osiagniecia. Ale Mahajana to kontynuowanie praktyki i
przekraczanie tego punktu, w koncu osiagasz "nie osiaganie." Musisz odkryc,
jak funkcjonuje nirwana w tym swiecie. Nazwa tego jest najwyzsze, doskonale
oswiecenie. Jesli osiagniesz "nie osiaganie", osiagniesz prawde. Twój
umysl jest pusty i czysty jak przestrzen. To znaczy, ze twój umysl odbija jak
lusto: jesli góra pojawi sie przed lustem, jest tylko góra; pojawia sie woda,
wtedy jest tylko woda; pojawia sie czerwone, lustro odbija czerwone; biale
przychodzi - biale. Niebo jest niebieskie, drzewo jest zielone. Pies szczeka,
"hau, hau !" Cukier jest slodki. Wszystko co widzisz, slyszysz,
wachasz, smakujesz, dotykasz i wszystko o czym myslisz, jest prawda, takie
jakie jest. Nirwana oznacza osiagnac pustke, w której nie ma niczego do
osiagniecia. Annutara samjak sambodhi oznacza uzyc doswiadzcenia pustki do
osiagniecia prawdy. Z pustym umyslem odzwierciedlac ten swiat, takim jaki jest.
To jest Buddyzm Mahajany i Wielka Droga Bodhisattwy.
5.
Gate, gate, paragate, parasamgate, bodhi swaha !
Wciaz
jest do zrobienia jeszcze jeden krok. Jezeli osiagniesz pustke, a nastepnie
osiagniesz prawde, jak ta prawda bedzie "funkcjonowac" i pomagac
innym istotom. Wszyscy Buddowie osiagaja annutara samjak sambodhi lub inaczej
najwyzsze, doskonale oswiecenie. Oznacza to, ze osiagaja prawde i moga
zobaczyc, ze niebo jest niebieskie, a drzewo zielone. Na zakonczenie sutry jest
powiedziane, ze jest wielka, transcedentalna mantra, wielka jasna mantra,
najwyzsza mantra, doskonala mantra: Gate, gate, paragate, parasamgate, bodhi
swaha. To moze byc przetlumaczone jako: "przejdz, przejdz, przejdz,
przejdz na drugi brzeg." Tak wiec mantra pod koniec Sutry Serca oznacza
tylko dzialanie. Az do tego miejsca, wszystko zawarte jest w slowach
opisujacych osiaganie pustki i prawdy. Duzo ciekawych opisów. Jakkolwiek ta
mantra znaczy, ze musisz tylko robic to. Jakies dzialanie jest konieczne,
jezeli chcesz pomóc temu swiatu. Bodhisattwa tylko dziala jak bodhisattwa.
Kiedy osiagniesz najwyzsze, doskonale oswiecenie, musisz osiagnac, jaka jest
funkcja oswiecenia w tym swiecie. To nazywamy swiatem momentu. Z chwili na
chwile postrzegaj cierpienie w tym swiecie i po prostu pomagaj wszystkim
istotom. To bardzo wazne.
Sutra Serca jest bardzo interesujaca. Na poczatku ukazuje swiat przeciwienstw,
nastepnie swiat Absolutu, w koncu prowadzi do kompletnego swiata, czyli tego,
co nazywamy swiatem momentu. Swiat przeciwienstw to "forma jest pustka,
pustka jest forma." Swiat Absolutu to pustka lub nirwana: "nie forma,
nie pustka." Kompletny swiat to annutara samjak sambodhi - prawda, wlasnie
taka jak jest: "forma jest forma, pustka jest pustka." Samo
osiagniecie prawdy nie wystarczy, poniewaz nasze doswiadczenie prawdy musi
funkcjonowac dla innych osób z chwili na chwile. Sutra konczy sie napomnieniem
do dzialania: Gate, gate, paragate, parasamgate, bodhi swaha. Ta mantra oznacza
utrzymywanie umyslu w tym momencie, który jest Wielka Miloscia i Wielkim
Uczuciem. To jest droga bodhisattwy. Kiedy dzialasz ze wszystkimi istotami,
Wielka Milosc pojawia sie sama z siebie. Wspólne dzialania to po prostu
dzialanie w harmonii z chwili na chwile. To jest takze pokój na swiecie. Tylko
rób to. Tylko rób to. Kiedy ktos jest spragniony, daj mu pic. Gdy ktos jest
glodny, daj mu jesc. Jesli cierpiaca osoba pojawi sie przed toba, tylko
pomagaj, bez myslenia, bez sprawdzania. Wczesniejsze fragmenty tej sutry nie
zawieraja "tylko rób to," jest tam tylko dobra mowa o osiaganiu i nie
osiaganiu. Kiedy osiagniesz cos, musisz tego uzyc. To jest znaczenie poza
slowami. Gate, gate, paragate, parasamgate, bodhi swaha. Krok za krokiem,
osiagamy jak wspólczuciem dla innych, spontanicznie, z chwili na chwile. To
jest prawdziwe znaczenie Sutry Serca. Z chwili na chwile, kiedy robisz cos,
tylko rób to.
Tlumaczenie
Aleksandra Porter.
Czym jest Zen ?
Mistrz Zen Seung
Sahn
Zen
jest bardzo prosty...czym jestes ?
Na tym calym swiecie, wszyscy szukaja szczescia na zewnatrz, lecz nikt nie
rozumie swojej prawdziwej jazni wewnatrz.
Kazdy mówi: „ja” - „ja chce to, ja jestem taki jak tamto...”, lecz nikt nie
rozumie tego „ja”. Zanim sie urodziles, skad przyszlo twoje „ja” ? Kiedy
umrzesz, dokad twoje „ja” pójdzie ? Jesli szczerze bedziesz pytal sie „Czym
jestem ?”, wczesniej czy pózniej wpadniesz na sciane, gdzie cale myslenie jest
odciete. Nazywamy to „Nie wiem”. Zen jest utrzymywaniem umyslu „Nie wiem”
zawsze i wszedzie.
Chodzac,
stojac, siedzac,
lezac, mówiac, bedac w ciszy,
poruszajac sie, bedac w bezruchu.
Przez caly czas, we wszystkich miejscach,
bez przerwy - co to jest ?
Jeden umysl to nieskonczone kalpy.
Medytacja
w Zen oznacza utrzymywanie umyslu „Nie wiem” podczas poklonów, spiewów i
siedzenia Zen. To formalna praktyka Zen. A kiedy robisz cos, po prostu rób to.
Prowadzac samochód, tylko prowadz, jedzac tylko jedz, pracujac tylko pracuj.
W
koncu twój umysl „Nie wiem” stanie sie czysty. Wówczas kiedy widzisz niebo,
tylko blekit. Widzisz drzewo, tylko zielen. Twój umysl jest czysty jak lustro.
Pojawia sie czerwien, lustro jest czerwone. Pojawia sie biel, lustro jest
biale. Pojawia sie ktos glodny, daj mu jesc. Pojawia sie ktos spragniony, daj
mu sie napic. Nie ma tu zadnych pragnien dla siebie, jedynie dla wszystkich
istot. Ten umysl, to juz jest oswiecenie, nazywamy to wielka miloscia, wielkim
wspólczuciem, wielka droga Bodhisattwy. To bardzo proste, wcale nie trudne!
Tak
wiec Budda powiedzial, ze wszystkie istoty maja nature Buddy (nature
oswiecenia). Lecz mistrz Zen Jo-Ju powiedzial, ze pies nie ma natury Buddy. Kto
ma racje ? Kto sie myli ? Jesli to znajdziesz, odnajdziesz swa prawdziwa droge.
Powiedzenia
mistrza Zen
Kyong - Ho
(1849 - 1912)
1. Nie mysl nawet
o doskonalym zdrowiu. W doskonalym zdrowiu kryje sie pozadliwosc i chcenie.
Pewien starozytny medrzec powiedzial: "Zrób sobie dobre lekarstwo z
cierpienia w chorobie".
2.
Nie ludz sie nadzieja, ze bedziesz miec zycie bez problemów. Latwe zycie
wywoluje osadzajacy i leniwy umysl. Starozytny medrzec powiedzial:
"Zaakceptuj niepokoje i trudnosci tego zycia".
3.
Nie oczekuj ze twoja praktyka obejdzie sie bez przeszkód. Bez przeszkód umysl,
który szuka oswiecenia, moze sie wypalic. Tak wiec starozytny medrzec
powiedzial: "Osiagnij swobode posród chaosu".
4.
Nie oczekuj, ze praktykujac mocno nie doswiadczysz dziwnych rzeczy. Ciezka
praktyka, w której unika sie tego co nieznane, oslabia zaangazowanie.
Starozytny medrzec powiedzial: "Wspomóz ciezka praktyke zaprzyjazniajac
sie z kazdym demonem".
5.
Nie oczekuj, ze cokolwiek mozna latwo doprowadzic do konca. Jesli przytrafi ci
sie osiagnac cos z latwoscia, twoja wola zostanie przez to oslabiona. Tak wiec
starozytny medrzec powiedzial: "Wciaz próbuj i próbuj dokonczyc to, co
robisz".
6.
Przyjaznij sie, ale nie oczekuj zadnej korzysci dla siebie. Przyjazn tylko dla
siebie zle odbija sie na zaufaniu. Starozytny medrzec powiedzial:
"Utrzymuj trwala przyjazn z czystym sercem".
7.
Nie oczekuj, ze inni beda podazac twoim sladem. To, ze zdarzy sie iz inni ida
za toba przydaje ci tylko wiecej dumy. Starozytny medrzec powiedzial wiec:
"Uzyj swojej woli, by wnosic pokój miedzy ludzi".
8.
Nie oczekuj zadnej nagrody za swoja dobroczynnosc. Oczekiwanie czegokolwiek w
zamian prowadzi do knujacego i podstepnego umyslu. Starozytny medrzec rzekl:
"Odrzuc falszywa duchowosc jak pare starych butów".
9.
Nie oczekuj zysków wykraczajacych poza wartosc twojej pracy. Zdobywanie
nieuczciwych korzysci czyni z ciebie samego glupca. Starozytny medrzec
powiedzial: "Badz bogaty w uczciwosci".
10.
Nie staraj sie stwarzac jasnosci umyslu poprzez surowa praktyke. Kazdy umysl
zaczyna w koncu palac nienawiscia do surowosci, a jakaz jest jasnosc w
umartwianiu sie? Tak wiec starozytny medrzec rzekl: "Stwórz sobie swobodna
droge nie wkraczajac w surowosc praktyki".
11.
Pozostan w równowadze wobec wszelkich przeciwnosci losu. Budda osiagnal
najwyzsze oswiecenie bez przeszkód. Poszukujacy prawdy sa cwiczeni w pokonywaniu
trudnosci. A gdy na swej drodze wystawieni sa na przeszkode, pozostaja
niepokonani. Wtedy, uwalniajac sie, posiadaja wielki skarb.
Jedna
rzecz
Przekaz
6
kwietnia 1996 Do An Sunim otrzymal przekaz i stal sie Mistrzem Zen Dae
Kwangiem.
Bang! (Uderza w stól
kijem )
Wszystko
zawsze przychodzi i odchodzi, odchodzi i przychodzi. To jest pierwsza nauka
Buddy. Lecz prawdziwe znaczenie tej nauki odcina jezyk Buddy. W koncu nawet
piec szkól Zen znika. Mistrz Zen Un Mun rzekl: " Lek leczy chorobe, choroba
leczy lek ".
Bang!
Ten
punkt jest zupelnym bezruchem, uniwersalna substancja. Caly wszechswiat
pochodzi z tego punktu. To jest druga nauka Buddy. Lecz ten punkt jest bez
nazwy, bez slowa, bez mowy, bez formy. Tak wiec, ten punkt juz odcial mój
jezyk.
Bang!
To
jest trzecia nauka Buddy. To znaczy "wlasnie taka jak to" jest
prawda, która jest wszechswiat po prostu robiacy to z kazda chwila; teraz
jezyki wszystkich sa odciete - co mozesz zrobic ?
Ho!
Na
zewnatrz ptaki spiewaja, wewnatrz swiece sa jasne.
Nasze
cale zycie jest tylko jedna rzecza. Lecz nikt w to nie wierzy. Powodem
niewiary jest to, ze kazdy czegos chce. Na przyklad, wielokrotnie ludzie
praktykujacy Zen oczekuja lub chca czegos od swej praktyki. Ale to nie jest
wlasciwe praktykowanie, poniewaz chec lub oczekiwanie czegos jest tym, co
napedza kolo samsary. To jest zródlo zycia, smierci i wszelkiego cierpienia.
Lecz jesli po prostu praktykujesz bez checi otrzymania czegokolwiek, wtedy
mozesz osiagnac prawdziwego siebie. W Diamentowej Sutrze uczen pyta Budde czy
cokolwiek osiagnal, gdy osiagnal oswiecenie. Budda odpowiedzial "Nie, nie
osiagnalem niczego, jeslibym osiagnal cokolwiek to nie byloby to niezrównane
oswiecenie".
Jesli
calkowicie to osiagasz, dostajesz jedna rzecz, ten moment. To jest bardzo
proste! Zen nie jest jakas specjalna rzecza, to po prostu jedna rzecz!
Okolo
100 lat temu zyla w Korei mloda kobieta, która miala wyjsc za maz. W tamtych
latach malzenstwa zawierane byly przez posredników, swatów. Byl taki zwyczaj,
ze panna mloda nie widziala i nie znala swego przyszlego meza az do dnia slubu.
Slyszac, ze przygotowania dobiegaja konca, kobieta stala sie podekscytowana i
zdenerwowana zarazem. Jej malzenstwo mialo przeciez zasadniczy wplyw na reszte
jej zycia, a ona nie wiedziala co ma sie zdarzyc. Zaczela myslec: "Jaki
bedzie mój maz? Przystojny czy brzydki? Chcialabym przystojnego meza. Bedzie
zyczliwy czy tez nie? Och, tak chcialabym dobrego meza". Myslala tez:
"Ciekawe, czy bedzie glupi czy madry? Naprawde chcialabym madrego i bystrego
meza." "Nienawidze tepaków". Wtedy zaczela myslec jaka bedzie
jej tesciowa.
W
Korei w tych czasach zona mieszkala po slubie z rodzina meza. Odkad zycie
kobiety wiazalo sie z rodzina i domem, tesciowa kontrolowala cale jej zycie.
Wiec martwila sie o swa tesciowa tak samo jak o przyszlego meza. "Jaka
bedzie kobieta: czy bedzie tyranem? Czy bedzie skapcem? A moze bedzie mila i
szczodra?" Myslala o tym calymi miesiacami - myslala i myslala... Pózniej,
tuz przed slubem musiala pójsc do wioski swej siostry na ostatnia przymiarke
sukni slubnej. Korea jest krajem górzystym, wiec musiala przejsc przez niska
przelecz. Gdy tak szla, myslala o swym malzenstwie - im blizej bylo do dnia
slubu, tym bardziej byla zdenerwowana. I wlasnie gdy weszla na szczyt przeleczy
i zaczela schodzic w dól wyskoczyl tygrys....... Grrrrrrrhh !!! I to juz koniec
opowiesci.
Dla
niektórych ta historia jest smutna, poniewaz mamy jakies oczekiwania. Ale ta
kobieta nie jest wyjatkowa, bo zawsze spotykamy tygrysa wczesniej czy pózniej.
Ale dla uczniów Zen jest to interesujaca opowiesc, poniewaz jedna rzecz pojawia
sie tutaj bardzo wyraziscie. Mozna powiedziec, ze kobieta ta doznala
"tygrysiego oswiecenia." To oznacza "obudz sie!" W kazdym
momencie moze sie to przydarzyc nam; i wcale nie musi to byc tygrys. To jest
bardzo proste.
Jednak,
wiekszosc ludzi zyje w snie, w uludzie swych "lubie i nie lubie."
Zawsze mysla o przeszlosci i przyszlosci. Lecz przeszlosc i przyszlosc nie
istnieja! To co istnieje to "dokladnie teraz". Zyjemy w "swiecie
chwili", lecz "myslimy", ze zyjemy gdzies indziej. Jedyne
miejsce gdzie mozesz stac sie soba jest dokladnie teraz. Samo myslenie nie jest
ani dobre ani zle, lecz nasze przywiazanie do myslenia stwarza cierpienie. Zen
oznacza przebudzenie z twego snu, twego przywiazania do myslenia.
Jesli
spojrzysz dokladnie na przebudzenia, sa one proste - naprawde proste,
móglbys nawet powiedziec, ze sa glupie. Budda zobaczyl gwiazde i doznal
oswiecenia; to proste. Mistrz Zen Hyang Eom uslyszal glaz uderzajacy w bambus i
doznal oswiecenia; to proste. Mistrzowi Zen Dok Sahnowi ktos zdmuchnal swiece w
chwili, gdy po nia siegal; to proste. Budda trzymal prosto kwiatek, a
Mahakashyapa sie usmiechnal. To jest pierwsze przekazanie dharmy - zupelnie
glupie. W kazdej z tych opowiesci nikt niczego nie otrzymal. Ukazal sie tylko
bardzo prosty umysl, nasza prawdziwa natura. Po prostu jedna rzecz ukazala sie
bardzo wyraznie, bardzo wyraznie! Wiec ta jedna pojawiajaca sie rzecz,
tygrys, dzwiek glazu - oznacza: obudz sie teraz, po co czekac? Jesli na
cos czekasz lub chcesz czegos, jestes juz martwy. Nasza praktyka oznacza
wlasnie ten moment, obudz sie. Bardzo proste. To nie jest fizyka jadrowa.
Pewnej
nocy niektórzy z nas patrzeli na ksiezyc - bylo zacmienie. Ziemia umiejscowila
sie pomiedzy sloncem i ksiezycem i zablokowala swiatlo, które zazwyczaj odbija
sie od ksiezyca. Jesli to rozumiecie, posiadacie madrosc. Niektórzy ludzie
mysla, ze waz zjada ksiezyc podczas zacmienia - chrupiac go. Gdy jest zjadany,
sa bardzo przestraszeni. Biegna do szamana, by intonowal spiewy, bil w bebny i
sprowadzil ksiezyc z powrotem. Kazdy umysl dziala w ten sposób do pewnego
stopnia; kazdy ma jakies zludne mysli, które oddzielaja go od tego co sie
naprawde dzieje; jest to przeszkoda. Jednak, jesli masz w sobie madrosc to nie
jest to problem. To znaczy obudz sie. Twoje prawdziwe swiatlo juz swieci.
Wiec
dzisiaj tak sie zlozylo, ze jest pochmurnie; mówimy, ze slonce nie swieci. Ale
to jest glupie - slonce swieci. Po prostu dzis jest pochmurno, to
wszystko. I nawet w nocy mówimy, ze slonce nie swieci, ale ono swieci. Slonce
jest "wlaczone" caly czas. To bardzo proste. Nasza prawdziwa natura
jest wlasnie jak slonce, jest "wlaczona" caly czas, lecz my tak nie
sadzimy. Jestesmy bardzo przywiazani do naszej przeszkody. Lecz jesli
przebudzasz sie do tego momentu - odetnij cale myslenie - przeszkoda wyparóje,
a madrosc pojawia sie sama. Proste. Wtedy wspólczucie pojawia sie naturalnie.
Tak wiec, nasze cale zycie jest tylko jedna rzecza - tym momentem - obudz sie!
To juz tam jest.
Bang! (Uderza w stól
kijem.)
Jeden
i dwa zawsze sie ze soba bawia
Bang!
Jeden
i dwa bawia sie ze soba w chowanego i kryja sie za skala.
Bang!
Jeden
i dwa wychodza zza skaly i kazde z nich tanczy. Ale znany koreanski Mistrz Zen
Man Gong powiedzial, ze to nie jest jeden i nie dwa. Jesli to nie jeden i nie
dwa, to co to za taniec? Nie jestes jednym i nie jestes dwoma, czym zatem
jestes?
Ho!
Na
zewnatrz jest pochmurno a wewnatrz... (klania sie i powraca na miejsce).
MAN CHAM
Mowa
Dharmy Mistrza Zen Seung Sahna wygloszona dn. 18.04.1998 podczas YMJJ w
osrodku zen w Falenicy.
(Uderza
kijem w stól)
Góra
jest woda,
woda
jest góra.
Wszystko
ma nazwe i forme. Nazwa i forma zawsze zmieniaja sie, zmieniaja i zmieniaja.
Czas i przestrzen przemijaja. Wszystko sie zmienia i zmienia, wiec góra jest
woda, woda jest góra. Ludzkie istoty pojawiaja sie na tym swiecie i opuszczaja
go.
Sutra
serca mówi: forma jest pustka, pustka jest forma. Co to znaczy? Nie ma góry,
nie ma wody. Szósty Patriarcha powiedzial: "Pierwotnie nic nie
istnieje". Sprawdzamy pierwotna substancje ludzkiej istoty, sprawdzamy,
sprawdzamy i nic nie ma. Nazywamy to absolutem. Swiat absolutu oznacza, ze kiedy
otwierasz usta, to juz jest to blad.
Sutra
serca mówi: "nie ma osiagania i niczego do osiagniecia", nazywamy to
nirwana. Co to znaczy? Góra jest góra, woda jest woda.
Jezeli
obudzisz sie, przekroczysz ten pusty umysl, wtedy prawda sie pojawia. Kiedy
patrzysz, sluchasz, wachasz wszystko jest prawda. Niebo jest niebieskie, drzewo
zielone, pies szczeka "hau, hau", cukier jest slodki. Wszystko jest
prawda, lecz co nie jest prawda?
Mamy
trzy swiaty.
Swiat
przeciwstawienstw, ciagle sie zmienia i zmienia, czyli forma jest pustka,
pustka jest forma, góra jest woda, woda jest góra. Nastepnie swiat, gdzie nie
ma ani góry, ani wody, calkowita pustka. Nazywamy to swiatem Nirwany. Kiedy
przekroczymy nirwane, wtedy cokolwiek widzisz, cokolwiek slyszysz jest prawda.
Wszystko jest prawda, co nie jest prawda. Sciana jest biala, podloga jest
zólta, niebo jest niebieskie, drzewo jest zielone, wszystko jest prawda.
A
wiec mamy trzy swiaty: swiat przeciwstawienstw, swiat absolutu i swiat prawdy.
Który jest wlasciwy? Jesli ktos znajdzie wlasciwy swiat, ten kij uderzy go
trzydziesci razy, równiez jesli nie znajdzie wlasciwego swiata, ten kij uderzy
go trzydziesci razy. Dlaczego? Przeciez jest swiat prawdy, dlaczego uderzac
trzydziesci razy? To jest wielkie pytanie. KATZ!!!
Góra
jest niebieska, woda plynie.
Nazywamy
to swiatem funkcji, swiat funkcji jest bardzo wazny.
Mamy
cztery swiaty: swiat przeciwstawienstw, swiat absolutu, prawdy i funkcji.
Odnoszac
sie do historii, zen pojawil sie w Chinach. Przetrwal tam kilka dynastii, Tong,
Chong i Song. Teraz w Chinach nie ma zen. Bodhidharma dal poczatek Zen i do
czasu Szóstego Patriarchy zen byl bardzo prosty, np. mam zla karme, prosze
naucz mnie jak odsunac zla karme, nie ma problemu. Daj mi swoja zla karme, ja
ja zabiore. Wtedy uczen szuka, szuka i nie moze znalezc swojej zlej karmy.
Wtedy Mistrz Zen mówil: "Twoja zla karma zniknela". To jest bardzo
prosty styl. Nastepnie w zenie pojawilo sie wiecej techniki, czasami krzyk
"KATZ" , czasami jeden palec, lub tylko uderzenie. Po tym czasie
pojawilo sie nauczanie prawdy, niebo jest niebieskie, drzewo zielone, sciana
jest biala, podloga zólta, ptaki spiewaja. Kiedy patrzysz, sluchasz, wachasz,
wszystko jest prawda. Co to jest Budda ? - "suche gówno na patyku".
Co to jest Budda? - "trzy funty lnu". "Dziesiec tysiecy Dharm
powraca do jednosci, dokad powraca jednosc?" "Idz napij sie
herbaty". Bardzo proste slowa. Ten styl mial poczatek podczas trwania
dynastii Tong i Song, nastepnie pojawili sie ludzie propagujacy styl
akademicki, czyli wiele myslenia, myslenia, myslenia. W tym czasie ukazala sie
slynna ksiazka kong-anów "Ksiega Blekitnej Skaly". Zawiera 100
kong-anów, w niektórych przypadkach jest za wiele slów i momentami ksiazka
staje sie zbyt skomplikowana.
Mistrz
Zen Tae Hae zobaczyl ksiazke i stwierdzil, ze jest tam za duzo myslenia. Kazal
ja spalic, poniewaz uznal, ze nie moze ona pomóc uczniom Zen. Taka byla
praktyka podczas dynastii Sung, rozumieli prawde, ale jak uzyc tej prawdy, jak
ona funkcjonuje w tym swiecie, nie rozumieli tego. Nastepnie w okresie dynastii
Czung praktyka Zen prawie zniknela . Wtedy Zen przywedrowal do Korei i Japonii.
W Korei mistrzowie kontynuowali Zen w starym stylu. W Japonii powstaly 3
szkoly. Szkola Rindzaj, Szkola Soto, Szkola Obaku, które czasami walczyly ze
soba, a w ich nauczaniu bylo za duzo myslenia. Wtedy pojawilo sie duzo
problemów. Obecnie tylko koreanski Zen utrzymuje stary styl. Równiez w
koreanskim Zenie funkcja nie byla jasna.
Nastepnie
koreanski Zen przybyl do Ameryki i do Polski i wtedy pojawilo sie nauczanie
funkcji. Kiedy przychodzi ktos glodny - daj mu jesc, kiedy przychodzi ktos
spragniony - daj mu pic, pojawia sie ktos cierpiacy - nalezy mu pomóc. Nazywamy
to dzialaniem Bodhisattwy. Przedtem nie bylo zbyt duzo takiego nauczania, tylko
prawda, prawda, prawda. Dlatego w Chinach Zen zniknal. Nastepnie wielu ludzi
praktykowalo i praktykowalo, az wlasciwy Zen przywedrowal do Ameryki, potem do
Polski. Na tym swiecie jest wiele religii, wiele rodzajów buddyzmu. Co jest
wlasciwa religia, co jest wlasciwym buddyzmem? Budda byl bardzo inteligentny,
rozumial historycznie i filozoficznie sytuacje w Indiach w tamtym czasie. Wtedy
tez wierzono w Boga, drzewo, góre i rózne rodzaje religii. Budda nie mógl
odsunac tych przeciwstawnych religii, poniewaz ludzie nie rozumieli swojej
prawdziwej natury, tylko wierzyli w Boga i osiagali szczescie. Nie rozumieli
swojej prawdziwej natury, prawdy i wlasciwej funkcji. Wtedy Budda poszedl w
góry, przez 6 lat siedzial pod drzewem Bodhi. Pewnego ranka zobaczyl gwiazde -
bum - osiagnal oswiecenie. To jest buddyzm. To jest nasza praktyka -
osiagniecie oswiecenia jest bardzo wazne.
DSSNim
spiewa sutre.
Niebieska
góra nie porusza sie, bialy oblok przychodzi i odchodzi. Jednak ta blekitna
góra i biala chmura sa pierwotnie puste.
4
x 5=20
Cztery
razy piec równa sie dwadziescia, to wszyscy rozumieja, ale co to znaczy? Nikt
nie rozumie, wiec tu jest problem. Ludzkie istoty za duzo rozumieja, ale nie
rozumieja siebie.
Jesli
jest duzo rozumienia, wtedy jest duzo problemów, tylko troche rozumienia,
troche problemów, brak rozumienia, brak problemów !
Wiec
tylko idzcie prosto - nie wiem i nie bedzie problemów. Osiagnijcie nie wiem,
wtedy osiagniecie wszystko, to jest nasza praktyka.
Ta
praktyka nie wiem jest kontynuowana od Buddy do teraz. Bodhidharma przybyl z
Indii do Chin, po nim jego spadkobiercy przybyli do Korei. Dalej to nauczanie
przeniesione zostalo do Ameryki i z Ameryki do Polski. Teraz w Polsce jest
wielka Dharma, to jest wspaniale.
Ludzkie
istoty maja wiele religii, co to jest ludzkie zycie? Nikt nie rozumie,
przychodzimy z pustymi rekami, dlaczego pojawiamy sie na tym swiecie? Co tutaj
robisz? Kiedy umrzesz? Dokad pójdziesz? Nie jasne, ludzkie istoty sa niejasne.
Na poczatku sa niejasne i na koncu sa tez niejasne. Nasza praktyka oznacza
poczatek jasny, wtedy wasza praca staje sie jasna, kiedy umrzecie, to takze
staje sie jasne. Nastepne zycia po zyciu wciaz jasne. To znaczy uratowac
wszystkie istoty, nazywamy to Droga Bodhisattwy. Nasza praktyka znaczy nie dla
siebie, lecz dla wszystkich istot. Wtedy wasza praca staje sie jasna, wasz
kierunek jest jasny, wasze dzialanie jest jasne. To jest bardzo wazny punkt.
Jezeli nie rozumiecie wlasciwie pracy ludzkiej istoty, wtedy cale zycie jest
niejasne. Ale wy przychodzicie tu, aby praktykowac i to jest wspaniale.
Osiagnac swoja nature i znalezc wlasciwa droge, prawde i wlasciwe zycie. W
Biblii jest powiedziane, ja jestem droga, prawda i zyciem. Jestem droga, jaka
droga, co to jest prawda, co to jest zycie? Tylko mówimy o tym, wtedy nie mozna
tego zrozumiec. Dlatego przychodzimy tutaj, praktykujemy, praktykujemy i wtedy
droga oznacza osiagniecie swojej prawdziwej natury, osiagniecie uniwersalnej
substancji, wtedy osiagniecie prawdy jest mozliwe.
Niebo
jest niebieskie, drzewo zielone, sciana jest biala, pies szczeka hau, hau.
Kiedy patrzysz, kiedy sluchasz, wszystko jest prawda. Prawda i Ty stajecie sie
jednym. Nastepnie jak ta prawda moze wlasciwie funkcjonowac, aby pomóc innym
ludziom. To jest wlasciwe zycie, a wiec nasza praktyka jest bardzo wazna. Kazdy
przychodzi tutaj, praktykuje i to jest wspaniale.
Dawno
temu Mistrz Zen Dok Sahn, przedtem mówilem Wam, jakiekolwiek pytanie mu zadano,
on tylko uderzal. Mistrz Zen Gu Ji na kazde pytanie odpowiadal pokazujac jeden
palec. Mistrz Zen Lin Chi, tylko krzyczal KATZ! Te trzy nauczania róznia sie,
dzialania sa rózne, ale droga ta sama. W tamtych czasach Mistrz Zen Dok Sahn
byl wielkim mistrzem, w jego swiatyni mieszkalo 700 mnichów. Pewnego dnia z
rana wzial swoje miski i poszedl do sali Dharmy. Wtedy w klasztorze gospodarzem
byl Sol Bong, który zobaczyl Mistrza i powiedzial: "Mistrzu, mistrzu,
jeszcze nie uderzono w beben i dzwon nie zadzwonil, dokad idziesz niosac swoje
miski?" To oznaczalo, ze jeszcze nie jest pora posilku. W wielkiej swiatyni,
najpierw uderza sie w dzwon, potem w beben "bum, bum, bum", wtedy
kazdy bierze miski i idzie do Sali Dharmy, gdzie wszyscy razem jedza. To jest
regula, ale Mistrz Zen Dok Sahn, zanim zadzwonil dzwon i uderzono w beben,
wzial miski i poszedl do Sali Dharmy. Byc moze stary mistrz o regule zapomnial
i kiedy Sol Bong zauwazyl to i zapytal, Dok Sahn tylko wrócil do swojego
pokoju. Po chwili glówny mnich Am Du przechodzil kolo kuchni i gospodarz
powiedzial mu: "Gl. Mnichu przed chwila Mistrz Dok Sahn zanim uderzono w
dzwon i beben, wzial swoje miski, aby udac sie na posilek. Kiedy zwrócilem mu
uwage, nic nie powiedzial, tylko wrócil do swojego pokoju". Wtedy glówny
mnich Am Du powiedzial: "O! Wielki Mistrz Zen Dok Sahn nie rozumie
ostatniego slowa". Znaczenie "ostatniego slowa", to bardzo wazny
punkt.
Przedtem
spiewalem piosenke - "góra jest niebieska, woda plynie. Góra i woda sa
puste.4X5 = 20". 4X5 = 20 to jest ostatnie slowo. Ostatnie slowo oznacza
prawde i funkcje razem. Mistrz Zen Dok Sahn nie rozumial ostatniego slowa,
znaczy to, ze nie rozumial wlasciwej sytuacji, wlasciwej funkcji i wlasciwej
relacji. Sluzacy mistrza uslyszal rozmowe Gl. Mnicha z gospodarzem i
opowiedzial o tym Dok Sahnowi: "Wielki mistrzu, glówny mnich powiedzial,
ze nie rozumiesz ostatniego slowa". Wtedy mistrz bardzo sie rozzloscil i
krzyknal: "Glówny mnichu przyjdz do mnie". "Tak, panie",
"Ty nie wierzysz we mnie?" Wtedy Am Du wyszeptal cos mistrzowi do
ucha". Wówczas gniew zszedl z twarzy mistrza, który usmiechnal sie,
"aha, rozumiem".
Nastepnego
dnia Mistrz Dok Sahn siedzac na podwyzszeniu wyglosil mowe dla siedmiuset
mnichów.
Ta
Mowa Dharmy byla inna niz poprzednie, zupelnie inna. Wtedy Am Du wyszedl na
srodek i klaszczac w dlonie, smiejac sie glosno powiedzial: "Mistrz Zen
rozumie ostatnie slowo, teraz juz nikt nie moze go sprawdzic". To jest ta
historia i w dzisiejszej mowie Dharmy pojawia sie pytanie: "Co to jest
ostatnie slowo". Mistrz Zen Dok Sahn nie rozumie ostatniego slowa.
Ostatnie slowo nie jest specjalne, kiedy jestes glodny - jedz, jestes
spragniony - pij, chwila po chwili utrzymuj wlasciwe dzialanie, wlasciwa
sytuacje, wlasciwe relacje. To jest ostatnie slowo. Dlaczego Mistrz Zen wzial
miski i poszedl do Sali Dharmy, przed pora posilku? Po uderzeniu w dzwon i
beben bierzemy miski i idziemy na posilek.
Pierwsze
pytanie - w tym czasie, jakie jest ostatnie slowo, w tym czasie co jest
wlasciwa sytuacja, wlasciwa relacja, wlasciwym dzialaniem? Drugie pytanie,
glówny mnich szepnal cos mistrzowi do ucha, co wyszeptal? PO uslyszeniu go
twarz mistrza rozjasnila sie, gniew zniknal, usmiechnal sie i powiedzial
"aha, rozumiem", wiec co takiego Am Du wyszeptal. To jest drugie
pytanie. Nastepnie trzecie pytanie; glówny mnich wyszedl na srodek sali Dharmy,
klaskal w dlonie i smial sie "teraz nasz mistrz rozumie ostatnie
slowo"
pytanie
brzmi: jakiego rodzaju mowe powiedzial Mistrz Dok Sahn? To bardzo wazny punkt.
Ale jest jeszcze jedno pytanie. To ostatnie pytanie to prezent dla Was. Kiedy
Mistrz przyszedl z miskami, gospodarz powiedzial: "jeszcze dzwon nie
zabrzmial i nie uderzono w beben, dokad idziesz ze swoimi miskami". Dok
Sahn nic nie odpowiedzial, tylko wrócil do swojego pokoju i dlatego problem sie
pojawil. Moze gdyby cos powiedzial, ten problem by sie nie pojawil. Gdybys Ty
byl Mistrzem Zen i gospodarz zapytal Cie: "jeszcze nie zabrzmial dzwon i
nie uderzono w beben, dokad idziesz ze swoimi miskami?" Co ty bys
odpowiedzial? To bardzo wazny punkt. To jest kong-an wysokiej klasy,
przychodzcie tutaj i praktykujcie, wtedy mozecie zrozumiec te pytania.
Nastepny
kong-an wysokiej klasy to "siec Man Gonga". Któregos dnia Mistrz Zen
Man Gong usiadl na podwyzszeniu i powiedzial: "wszyscy praktykowaliscie
mocno przez 3 miesiace, ja tylko robilem siec, to jest specjalna siec, moze
zlapac wszystko, Budde, Bodhisattwe, wszystkie istoty. Ta siec zlapala caly
swiat. Jezeli praktykowaliscie mocno, mozecie wydostac sie z tej sieci. Jak
wydostaniecie sie z mojej sieci?" To bardzo wazny punkt, musicie zabrac
siec Man Gonga.
Nastepny,
jeszcze wyzszej klasy kong-an to "trzech mezczyzn spaceruje".
Pierwszy
mezczyzna robi dzwiek mieczem, drugi wyciaga chusteczke, trzeci macha rekami.
Co sie tam dzieje i co oni zobaczyli. To bardzo wazny punkt. Jesli przejdziecie
przez te brame, mozecie zostac Ji Do Poep Sa Nimami, bez problemu i nosic
czerwone kasa. Oni wszyscy przeszli przez te brame, wiec wszyscy przejdzcie
przez te brame i zostancie Ji Do Poep Sa Nimami. Jezeli przejdziecie przez te
brame, bardzo wazne jest, aby zostac Mistrzem Zen. Jezeli chcecie stac sie Mistrzem
Zen, w USA jest kilku slawnych mistrzów Zen tradycji japonskiej i innych
tradycji, trzeba podjac z nimi walke Dharmy. Bardzo wazne jest, zeby uderzyc
tych mistrzów i wtedy kazdy sprawdza te walke Dharmy. Jezeli uczen uderzy
wlasciwie, wtedy Mistrz Zen takze to sprawdza i mozna zostac Mistrzem Zen. To
bardzo wazne.
W
naszej tradycji mamy stopnie, jezeli ktos mocno praktykuje moze zostac
JDPSNimem, nastepnie Mistrzem Zen i wtedy moze nauczac innych ludzi.
Mam
nadzieje, ze kazdy bedzie mocno praktykowal, praktykowal, wasz osrodek stanie
sie mocny, wtedy zobaczy jasno, uslyszy jasno, poczuje jasno, chwila po chwili
bedzie utrzymywal wlasciwa sytuacje, wlasciwe dzialanie i wlasciwe relacje.
Osiagnie wielka milosc, wielki wspólczucie, wielka droge Bodhisattwy i uratuje
wszystkie istoty od cierpienia.
Dziekuje
bardzo.
Mowa Dharmy
Mowa
Dharmy Heili
Downey wygloszona
podczas INKA 7 kwietnia 1996 r.
Klania
sie wszystkim.
(podnosi
kij i uderza w stól)
Jezeli
rozumiesz ten swiat-
wszystko
na tym swiecie jest wlasnie takie jak to!
(podnosi
kij i uderza w stól)
Znakomity
nauczyciel powiedzial: Duch jest czysty i jasny
prawdziwa
natura nie posiada zabarwien
tylko
bez myslenia wlasnie tak jak to - jest Budda.
(trzymajac
kij nad glowa): Czy widzicie?
(opuszczajac
go w dól i uderzajac w stól) Czy slyszycie?
KATZ
!
Dzis
jest 7 kwiecien, 1996 r. Dziekuje wam za przybycie.
Pewien
znakomity nauczyciel powiedzial pewnego razu: "Tylko bez myslenia -
wlasnie tak jest Budda".
Zebrak
w Kapsztadzie powiedzial: " To jest wlasnie jak to jest!"
Jakis
czas temu w pewien zimny i wilgotny zimowy wieczór, Rodney, dwóch czlonków
naszej sanghi i ja zdobylismy sie na odwage, by wyjsc i udac sie do Kapsztadu
na kolacje. Po wspanialym posilku w komforcie cieplej i przytulnej restauracji,
nadszedl czas by wyjsc i zostac przywitanym przez wyjacy wiatr i deszcz. Gdy
zblizylismy sie do naszych samochodów, zauwazylismy dwóch "Bergies" -
ludzi ulicy, którzy buduja swoje domy w górach czesto uzywajac do tego celu
kartonowych pudel. Jeden z nich dal znak reka wskazujac, ze chce z nami
rozmawiac. Jego gestykulacja spotkala sie z bardzo "Z dala , mój
panie", ze strony Rodneya, uzywajacego równiez gestykulacji majacej
zachecic owych dwóch "Bergies " do udania sie w inna strone. Bylo
oczywiste, ze ton glosu Rodneya i jego gestykulacja nie zostala zauwazona, ja
stalam sie obiektem uwagi tego czlowieka. Jednak zanim zdazyl cokolwiek
powiedziec, zapytalam go co chce. Jego natychmiastowa odpowiedzia bylo
"Prosze o dwa Randy" ( 2 USD)
W
chwili gdy to zajscie mialo miejsce pracowalam udzielajac porad przy telefonie
zaufania i mialam bardzo silny umysl "naprawiacza". Zamiast wiec
podzielic sie moimi pieniedzmi. Chcialam wiedziec dlaczego on ich potrzebuje.
Prawda byla taka, ze w swietle okolicznosci, nie wykazalam sie zrecznoscia w
najmniejszym stopniu. Jego odpowiedz byla prosta: "By kupic wino, psze -
pani !!" Jakby tej lekcji bylo mi jeszcze za malo, zasugerowalam mu, ze
moze najpierw powinien kupic jedzenie a pózniej wino. Jego odpowiedz jeszcze
raz - byla bardzo jasna: "Psze -pani, ma pani racje! Ale dzis jest bardzo
zimno i mokro a wino nas rozgrzeje. Pózniej psze - pani, jesli bedziemy mieli
dosc szczescia, moze znajdzie sie jakies jedzeni!!" Bez dalszych ceregieli
podzielilismy sie naszymi pieniedzmi. W dodatku mieli rzeczywiscie dosc
szczescia poniewaz poszlam kupic im jedzenie. Gdy wrócilam zapytal czy moglibysmy
stanac w kregu wraz z dwoma jego kumplami, którzy do nas dolaczyli. Stanelismy
na srodku chodnika w kole, trzymajac sie ramionami za barki, zaczal modlitwe:
"Drogi Panie, dzieki ci za pozwolenie tym ludziom na pozwolenie nam, bysmy
byli tym czym jestesmy. Amen!" Proszac kazdego z nas o zatrzymanie dwu -
randowej monety - tak by on z kolei mógl cos z siebie dac - to byla spora
lekcja. Byl juz czas by rozejsc sie i ruszyc w swoja droge. Ten sam czlowiek
delikatnie pociagnal kieszen Rodneya. Jednak zanim zdazyl cokolwiek powiedziec,
Rodney powiedzial "Przykro mi, nie mam pieniedzy" Odpowiedzia
"Bergiego" bylo: "Nie prosze pana, nie prosilem o pieniadze
tylko o cos by nas pamietac!" Z dlonmi zlozonymi razem Rodey uklonil sie "Bergiemu"
i powiedzial "Dziekuje Ci za twoje nauczanie". Jego odpowiedz:
"NIE PROSZE PANA TO NIE JEST NAUCZANIE, TO JEST WLASNIE TAK JAK JEST
!!".
Pewien
znakomity nauczyciel powiedzial : "Tylko bez myslenia - wlasnie tak jak
jest, to Budda!"
Kapsztadzki
"Bergie" powiedzial: "To jest wlasnie tak jak jest!"
W
tej ceremonii nadawania tytulów Dzi Do PSNima, czcimy pamiec naszych przodków i
skladamy honor naszym Nauczycielom przeszlosci, terazniejszosci i przyszlosci.
Klaniam sie naszemu Dharma Center i rodzinie dharmy w Afryce Poludniowej. Klaniam
sie wszystkim "Bergie" i naszym sasiadom - Afrykanskiej Misji Wiary
Chrzescijanskiej i ich dzwonom koscielnym i ich "Alleluja!". Klaniam
sie wszystkim obecnym w tym zgromadzeniu w podziece za wasze Wielkie Slubowanie
i wysilek.
(podnosi
kij i uderza w stól)
W
jednym narozniku wieze Misji Wiary Chrzescijanskiej.
(podnosi
kij i uderza i stól)
W
przeciwleglym narozniku - Poep Kwang Sa.
(podnosi
kij i uderza w stól)
Chrzescijanie,
z kazda chwila staja sie starsi; góry zawsze sa niebieskie - Buddysci z kazda
chwila staja sie starsi, góry sa zawsze niebieskie. Aleluja! i "Kwan Se Um
Bosal!" wypelniaja niebo, dzwony koscielne i moktak polykaja wszystko.
Które
wolicie?
Dokad
one odeszly?
KATZ
!
Wewnatrz
wiele twarzy, twarzy promieniujacych jasno, na dól do sali po prawej, lunch
jest gotowy!
tlum. Aleksander
Skwara
WIELKA
KWESTIA ZYCIA I ¦MIERCI
1.
Nie jest latwo zostac Bhikku czy Bhikkhuni. Czlowiek nie zostaje Sunimem, by
dobrze je¶c i ubierac sie. Raczej chce byc wolnym od zycia i ¶mierci, osiagaj±c
stan Buddy.
2.
Aby osi±gn±c stan Buddy, nalezy odkryc swój wlasny Umysl, który kazdy juz ma we
wlasnym ciele.
3.
Aby odkryc Umysl, nalezy zrozumiec, ze to cialo to nic wiecej, jak tylko
zwloki, a ten ¶wiat, na dobre i zle, jest tylko snem. Czyja¶ ¶mierc jest jak
opuszczenie wieczorem tego samego dnia, w którym zjawile¶ sie o poranku. Po
¶mierci mozna czasem odrodzic sie w jednym z piekiel, czasem w królestwie
zwierz±t, a czasami w królestwie duchów. Wówczas trzeba znie¶c niezliczone bóle
i cierpienia.
4.
Skoro to jest prawd±, nie zajmuj sie zyciem doczesnym. Po prostu badaj i
obserwuj swój wlasny umysl przez caly czas. Jak wygl±da to, co teraz widzi,
slyszy i my¶li? Czy ma to jak±¶ forme czy tez nie? Czy jest to duze czy male?
Czy jest zólte czy zielone? Czy jest jasne czy ciemne?
5.
Uwaznie obserwuj i badaj te kwestie. Pozwól by twe dociekanie i obserwacja
staly sie jak kot lapi±cy mysz, lub jak kura siedz±ca na jajach, lub jak
rozpaczliwie glodna, stara, sprytna mysz wygryzaj±ca dziure w worku z ryzem.
Niech twe dociekanie i obserwacja bed± skupione w jednym punkcie i nie zapomnij
o tym. Utrzymuj je w±tpi±c i zapytuj±c siebie. Nie pozwól, by twe zapytywanie
ucieklo, nawet wówczas, gdy nie robisz nic szczególnego. Dzieki gorliwemu i
szczeremu praktykowaniu w ten sposób nadejdzie w koncu moment przebudzenia
twego Umyslu.
6.
Pracuj wytrwale poprzez umacnianie twej wiary. Umacnianie twej wiary jest
szczerym przebadaniem tej kwestii.
7.
Jest niezwykle trudno urodzic sie istot± ludzk±. O wiele trudniej jest urodzic
sie w sprzyjaj±cych okoliczno¶ciach, a jeszcze trudniej zostac Bhikku lub
Bhikkuni. Najtudniejsz± rzecz± ze wszystkich jest odnale¶c wla¶ciwe i rzetelne
nauczanie Dharmy. Powinni¶my to gleboko rozwazyc.
8.
Budda Siakjamuni powiedzial kiedy¶: ˝ Ten, kto jest juz istot± ludzk±, jest jak
drobina ziemi, która przylgnela do paznokcia, natomiast kto¶, kto stal sie
zwierzeciem, traciwszy swe ludzkie cialo, jest tak zwykly, jak brud na ziemi.˝
Je¶li kto¶ obecnie utraci ludzkie cialo, bedzie musial czekac niezliczone eony,
aby je odzyskac. Kiedy kto¶ znajduje sie w jednym z wielu piekiel, jest tego
nie¶wiadomy, jakby bawil sie w ogrodzie kwiatów staj±c sie glodnym duchem,
asur± czy zwierzeciem zachowuje sie jakby mieszkal we wlasnym domu.
9.
Jednakze je¶li kto¶ sie przebudzil i osi±gn±l stan Buddy, nie musi wiecej zyc
lub umierac. Znaczy to, ze nie musi znosic wiecej zadnego rodzaju cierpienia.
Slowa te, jedno po drugim, powinny byc dokladnie rozwazone.
10.
Pewnego razu Mistrz Zen Kwon, Bhikku, zacz±l medytowac od ranka do nocy. Kiedy
tylko zachodzilo slonce, sfrustrowany walil pie¶ciami w ziemie i krzyczal: ˝
Stracilem kolejny dzien nie realizuj±c mojego Umyslu.˝ Czynil tak kazdego dnia,
dopóki nie przebudzil sie w pelni. Jako ze jest wielu, którzy wykazali sie
determinacj± Mistrza Kwon’a, byloby niemozliwe, abym cytowal kazdego, kto mial
tak± determinacje, by medytowac, az do osi±gniecia o¶wiecenia.
11.
Zadna z tych osób nie troszczyla sie o zycie lub ¶mierc, ani o jedzenie, sen
czy ubranie. W naszym dociekaniu powinni¶my praktykowac w ten sam sposób.
Rozwazmy to dokladnie!
12.
Mistrz Zen Dong Sahn napisal kiedy¶: Nie szukaj zaszczytnych tytulów, nie zycz
sobie posiadania wielu rzeczy, ani tez nie pro¶ o dobrobyt. Gdziekolwiek sie
znajdziesz, po prostu zyj w zgodzie ze swoj± karm±, tu i teraz, w tym zyciu.
Je¶li twoje ubranie zniszczy sie, lataj je wci±z na nowo. Je¶li nie masz
jedzenia, nie troszcz sie zbytnio o to, by go szukac. Gdy ciepla energia pod
twoj± brod± zrobi sie zimna, stojesz sie nagle zwlokami. To, co zostaje po
¶mierci, jest tylko pustym imieniem. Bo ile w koncu czasu bedzie zylo to
przemijaj±ce cialo? Pocóz pracowac ciezko, tylko po to, aby zdobywac
bezuzyteczne rzeczy . To tylko zaciemni twój umysl i sprawi ze zapomnisz o
praktyce.
13.
Po przebudzeniu wlasnego umyslu, nalezy zawsze zachowywac jego czysto¶c i
cisze. Utrzymuj ten umysl, nie pozwalaj±c, by zostal splamiony doczesnymi
sprawami. Wówczas wydarzy sie mnóstwo dobrych rzeczy. Szczerze wierz w to. Gdy
bedziesz musial umrzec, nie bedzie juz wiecej cierpienia i choroby. Mozesz
odej¶c wolny w Nirwane lub gdziekolwiek zechcesz ( znaczy to, ze panujesz nad
swym zyciem jako wolny czlowiek w tym ¶wiecie).
14.
Budda Siakjamuni powiedzial, ze je¶li ktokolwiek - mezczyzna lub kobieta, stary
czy mlody - daje wiare tym slowom i praktykuje, kazdy z nich stanie sie Budd±.
Dlaczego Budda Siakjamuni mialby nas oszukac?
15.
Pi±ty Patriarcha, Mistrz Zen Hung Jen, powiedzial: ˝ Poprzez badanie i
obserwacje umyslu, kazdy zostanie naturalnie o¶wiecony.˝ I dalej obiecal nam: ˝
Je¶li nie dajesz wiary temu co mówie, w przyszlych zywotach bedziesz pozerany
przez tygrysy wci±z na nowo. Z drugiej jednak strony, je¶li to ja ciebie
oszukalem, wpadne do piekielnych lochów, które nie maj± wyj¶cia.˝ Skoro
Patriarchowie powiedzieli te slowa, czyz nie powinni¶my wzi±c ich sobie do
serca?
16.
Je¶li podejmiesz sie tej praktyki, nie wzburzaj swego umyslu, niech bedzie
niczym góra. Pozwól, by twój umysl byl jak czysta i pusta przestrzen i nadal
rozwazaj o¶wiecaj±c± Dharme, jak ksiezyc, który odbija slonce. To, czy inni
uwazaj± , ze masz racje czy tez nie, nie jest twoj± trosk±. Nie os±dzaj, ani
nie krytykuj innych. Po prostu b±dL spokojny i dzialaj nie namy¶laj±c sie
wiele, tak jak robi to prostak czy glupiec, lub jak kto¶, kto nagle utracil
mowe i sluch. SpedL swoje zycie jak gdyby¶ nie mógl uslyszec niczego lub jak
male dziecko. Wtedy, predzej czy póLniej, iluzje znikn±.
17.
Dla tego, kto chce osi±gn±c stan Buddy, próbowanie zrozumienia i kierowania
doczesnym zyciem jest zupelnie bezuzyteczne. To tak, jakby kto¶ chcial
przyrz±dzic posilek z krowiego lajna lub wyci±c jaspis z blota. Jest to
calkowicie bezuzyteczne do osi±gniecia stanu Buddy. Nie ma zadnego powodu, by
zajmowac sie doczesnymi sprawami.
18.
Postrzegaj swoj± wlasn± ¶mierc w ¶mierci innych. Nie pokladaj wiary w to cialo.
Raczej przypominaj sobie wci±z na nowo, by nie stracic ani chwili, by prze
budzic swój umysl.
19.
Zapytuj siebie raz za razem: ˝ Jak wygl±da ten umysl? ˝. O kazdej porze wci±z
pytaj siebie: ˝ Jak wygl±da ten umysl? ˝.Rozwazaj to pytanie tak intensywnie
jak umieraj±cy z glodu czlowiek, który my¶li tylko o dobrym jedzeniu. Nigdy nie
rezygnuj z pytania siebie.
20.
Budda powiedzial, ze cokolwiek ma forme jest zludzeniem. Powiedzial równiez, ze
cokolwiek co robi zwykly czlowiek podlega zyciu i ¶mierci. Istnieje dla nas
tylko jedna droga, zeby stac sie prawdziw± osob±, a jest ni± przebudzenie
wlasnego umyslu.
21.
Jest powiedziane: ˝ Nie pij alkoholu ˝, albowiem oszolomi to i otepi twój
umysl, jak równiez: ˝ Nie klam ˝, gdyz to tylko wzmaga zludne stany umyslu.
Dalej jest powiedziane: ˝ Nie kradnij ˝, gdyz przez to twój umysl stanie sie
zazdrosny i pelen poz±dan. Powiniene¶ przestrzegac tych i wszystkich innych
wskazan. Lamanie wskazan moze byc bardzo szkodliwe dla twej praktyki i zycia.
Nie powiniene¶ chwytac sie lub sklaniac ku lamaniu jakiegokolwiek z nich.
22.
Mistrz Chinul wspomnial kiedy¶, ze pragnienia pieniedzy i seksu s± jak
przewrotne, jadowite weze. Obserwuj swoje cialo i umysl uwaznie, kiedy takie
pragnienia pojawiaj± sie i postrzegaj je takimi jakimi s±. Oddal sie od nich
tak bardzo, jak to tylko mozliwe. Te slowa s± niezwykle wazne i powinny zostac
zapamietane. Sprawi±, ze twe dociekanie bedzie bardziej efektywne.
23.
Budda naucza, ze rozgniewanie sie nawet raz, wznieca dziesiec milionów
nikczemnych grzechów. Uczen musi po prostu znosic i tolerowac gniewny umysl.
Wielu mistrzów powiedzialo równiez, ze z powodu gniewu czlowiek staje sie w
przyszlym zyciu tygrysem, pszczol±, wezem lub innym podobnym kluj±cym lub
k±saj±cym stworzeniem. Z glupoty czlowiek staje sie ptakiem lub motylem.
Zaleznie od stopnia tepoty mozna stac sie mrówk±, komarem lub czym¶ podobnym.
Poz±danie rzeczy powoduje stanie sie glodnym duchem. Rodzaj pragnienia czy gniewu
okre¶la charakter piekla, do którego sie odpowiednio wpada. Kazdy stan umyslu
okre¶la rodzaj stworzenia, którym dana osoba sie stanie.
24.
Jednakze, je¶li czyj¶ umysl jest nieprzywi±zany, stanie sie on Budd±. Nawet ˝dobry
˝ lub pozytywny stan umyslu jest bezuzyteczny. Gdyz pomimo, ze taki stan umyslu
moze stworzyc niebianskie przyszle zycia, jest wci±z ograniczony. Kiedy tylko
kto¶ osi±ga niebiosa, natychmiast zaczyna spadac do piekielnych lub zwierzecych
¶wiatów w kolejnych narodzinach. Je¶li w umy¶le nie jest utrzymywana zadna
intencja, wówczas nie ma miejsca, gdzie mozna by sie znów odrodzic. Je¶li czyj¶
umysl jest tak czysty i nieporuszony, nie moze i¶c do ciemnych miejsc. Ten
czysty i spokojny umysl to droga Buddy.
25.
Je¶li kto¶ zapytuje sie z niezm±con± determinacj±, wówczas ten umysl naturalnie
uspokaja sie i staje sie cichy. W ten sposób automatycznie urzeczywistnia sie
wlasny umysl jako nieporuszony i spokojny. Jest to tym samym co stanie sie
Budd±.
26.
Ta metoda jest bardzo bezpo¶rednia i zmierzajaca prosto do celu. To najlepszy
sposób w jaki mozna praktykowac. Czytaj i badaj t± mowe od czasu do czasu i gdy
nadarzy sie wla¶ciwa okazja, mów nawet o niej innym ludziom. Jest to tak samo
dobre, jak czytanie osiemdziesieciu czterech tysiecy tomów pism. Praktykuj±c w
ten sposób osi±gniesz stan Buddy w przeci±gu tego zycia. Nie my¶l, ze ta mowa
to jaka¶ zaplanowana z góry zacheta, czy tez stosowny podstep. Pod±zaj za tymi
slowami zdecydowany z calego serca.
27.
W glebokim w±wozie, gdzie nieustannie plynie czysty strumien, wszedzie ¶piewaj±
wszelkie rodzaje ptaków. Nikt nigdy nie zjawia sie, by odwiedzic to miejsce.
Jest to tak zwane miejsce Sunima (klasztor) i jest ciche i spokojne. To tu
wla¶nie siedze, obserwuje i badam czym jest ten umysl. Teraz, je¶li ten umysl
nie jest tym, czym Budda jest, wówczas czym innym móglby on byc?
28.
Uslyszale¶ wla¶nie bardzo rzadko slyszan± mowe. Powiniene¶ dalej
entuzjastycznie badac t± wielk± kwestie. Nie ¶piesz sie, gdyz mozesz
rozchorowac sie lub dostac strasznego bólu glowy. Wycisz sie, a potem medytuj
bezustannie. A ponad wszystko, uwazaj aby¶ nie zmuszal sie do tego. Raczej
odprez sie i pozwól, aby wla¶ciwe zapytywanie bylo wewn±trz.
Bhikku,
Bhikkuni (pali), Sunim (koreanski): mnich, mniszka.
Gloria.
Heila
Downey,
Primary Point, spring 1996r. Tlum. Piotr Janus
Jakies
cztery i pól roku temu urodzila sie mala dziewczynka. Kiedy miala szesc godzin
jej matka przyniosla ja do sali Dharmy w Osrodku Dharmy w Poludniowej Afryce,
gdzie uczestnicy czterodniowego odosobnienia otoczyli je kolem spiewajac OM
MANI PADME HUNG. Oto jej historia. Od bardzo wczesnego, wieku mala Gloria,
Xhosa z urodzenia, miala bardzo silne zwiazki z Sala Dharmy i wkrótce malutka
para bucików ulozonych bardzo starannie razem, byla znajdowana przed wejsciem
do sali.
Bardzo
szybko po tym jak Gloria zaczela mówic zaczela takze spiewac: "Bosal,
Bosal, Bosaaal!" Ma teraz cztery i pól roku, i czesto ja slychac
spiewajaca "Kwan Seum Bosal". Przylacza sie do formalnej praktyki
przy kazdej okazji. Niedlugo po smierci Su Bong Sunima podczas ogladania na
wideo ceremonii jego pogrzebu i kremacji, powtarzajac "Dzi Dzang Bosal,
Dzi Dzang Bosal..." nagle zatrzymala sie i powiedziala: "Babam
/Heila/, wiesz co? Ja KOCHAM KWAN SEUM BOSAL!" i "Mistrza Zen Su Bong
umarl... to bardzo dobrze, bo teraz moze byc znów nowy!" Wszystko to w
wieku trzech i pól roku!
We
wtorki czwartki, kiedy nie idzie do szkoly czesto spedza czas robiac praktyke w
Sali Dharmy. Ubiera szate do poklonów, ustawia przed soba zegar, czugpi, spiewnik,
moktak i ksiazke z naukami. Najpierw robi poklony - czasami az siedemdziesiat
piec! Potem bez robienia przerwy uderza czugpi trzy razy. Czas medytacji! Kilka
minut pózniej - czug, czug, czug! Koniec siedzenia. Bezbledne uderzenie
moktaka. Czas na spiewy specjalne. Kwan Seum Bosal i Sutra Dziesieciu Tysiecy
Oczu i Rak zlaczone w jedna, po troche z kazdej, tworza ceremonie spiewów. Po
zakonczeniu ustalonych zajec odklada wszystko na oltarz, klania sie wychodzac z
Sali Dharmy i prosi Mamusie albo Babam, zeby odwiesily jej szate. Zadnego
zaaferowania, n i c s p e c j a l n e g o!
Jednego
takiego dnia po praktyce zagadnelam ja, gdy opuszczala Sale Dharmy. Zapytalam
ja czy kocha Kwan Seum Bosal. Wykrzyknela bez wahania: "Tak Babam, kocham
KWAN SEUM BOSAL!" Na to ja postawilam pytanie "Gloria, czy wiesz co
to znaczy Kwan Seum Bosal?" I znowu bez wahania..."Tak Babam, KWAN
SEUM BOSAL!" Nieznacznie zaskoczona powiedzialam: "Dobrze ale
znaczenie slów jest "prosze ocal ten swiat od cierpienia". Po
odpowiedzi Glori zaniemówilam. Ona powiedziala "O, to wspaniale Babam,
masz na mysli ocalic wszystkie stworzenia za Jezusa Chrystusa - Podoba mi sie
to!"
Zeszlego
marca Mistrz Zen Wu Bong Soen Sa odwiedzil Osrodek Dharmy zeby poprowadzic
siedmiodniowe Yong Maeng Jong Jin. Gloria czesto przylaczala sie do siedzenia,
a jeszcze czesciej przylaczala sie do nas w czasie posilków formalnych z
wlasnymi czterema miskami i prawie bez jednego slowa. Po posilku jej zadaniem
bylo zrolowac mate i odniesc ja, a potem... do pokoju Wu Bong Soen Sa na.
slodycze! Pewnego dnia w czasie tego odosobnienia znalazlam ja placzaca w
lazience na krótko przed rozpoczeciem mowy Dharmy. Przyczyna strapienia?
Mamusia powiedziala jej, ze powinna isc do lózka, a ona chciala posluchac mowy
Dharmy! I tak juz potem robila. Sluchajac przez godzine, a czasami dluzej -
calkowicie oczarowana.
17
lipca 1995 przeprowadzilismy ceremonie upamietniajaca pierwsza rocznice smierci
Su Bong Su Nima. Gloria spiewala z zapalem! Przed ceremonia podeszla i zapytala
mnie czy bedziemy robic poklony dla Mistrza Zen Su Bonga Soen Sa. Gdy
odpowiedzialam, ze raczej nie ona powiedziala "Dobrze, ja bede sie
klaniac, zeby powiedziec Wszystkiego Najlepszego w Dniu Urodzin Su Bong Soen
Sa!" Natychmiast polozyla mate przed oltarzem i rozpoczela poklony. A
potem, gdy pilismy herbate podeszla do mnie z pytaniem: "Babam, kiedy Su
Bong Soen Sa moze byc znów "zafiksowany?" Gdy chcialam sie
dowiedziec, co ma na mysli, odpowiedziala: "No, ze on moze byc znów jak
my."
Bardzo
zaklopotany tym wszystkim ktos zapytal Antonio, Mame Glorii, jak ona
zaangazowana chrzescijanka moze kontaktowac sie z nami buddystami i pozwalac
Glorii na uczestniczenie w praktyce w sposób tak dowolny? Odpowiedzia Antonio
bylo: "Jak to moze byc przeszkoda....? Tak dlugo jak moze pomagac
ludziom."
KWAN SEUM BOSAL,
KWAN SEUM BOSAL. KWAN SEUM BOSAAAAAL!
KJOL
CZE - CAŁKOWICIE RAZEM
Mowa Dharmy wygłoszona przez Mistrza Nauczyciela Dharmy See Hoy Liau
(Nieżyjący już Mistrz Zen Su Bong Soen Sa) podczas ceremoni otwierającej zimowe
Kjol Cze w 1983 roku.
Bardzo
miło znaleźć się tutaj w tej nowej sali Dharmy w dniu rozpoczęcia kjol cze.
Soen Sa Nim przedstwieł nam wczorej wieczór poemat noworoczny, w którym pyta :
"Gdzie można odnaleźć dzisiejszy dzień?" Wszyscy wiemy; dzisiaj jest niedziela,
2 stycznia, początek kjol cze.
Kjol cze oznacza skupioną Dharmę. Mamy szczęście, że znaleźliśmy się tutaj
razem, naprawdę mamy szczęście. To nie jest przypadek, że jesteśmy tutaj, nie
mieliśmy innego wyboru. Nie mieć wyboru to szczęście. Odchodząc z tego świata ,
odejdziemy z pustymi rękami, nie mając wyboru, I to wszystko. Ale dlaczego
jesteśmy tutaj? Kompas Zen mówi:
Życie
jest jak przepływający obłok , który się pojawia.
Śmierć jest jak przepływający obłok, który znika .
Przepływający obłok w gruncie rzczy nie istnieje.
Życie i śmierć, przychodzenie i odchodzenie, są również takie jak to.
Ale jest jedna rzecz, która zawsze pozostaje czysta.
Jest czysta i jasna, niezależnie od życia i śmierci.
Co jest tą jedną czysta i jasną rzeczą?
Jesli
dowiemy sie tego, zrozumiemy nasza ludzka nature. Ale jak mozemy sie
dowiedziec? Mamy szczescie, naprawde mamy szczescie, zesmy sie tu wszyscy razem
spotkali na 90 dni skupienia Dharmy. Takie dzialenie pozwoli nam dowiedziec
sie, co to jes ta jedna czysta i jasna rzecz. Nie tylko dowiemy sie tego,
bedziemy brac w tym udzial, czyniac te jedna jasna i czysta rzecz.
Kjol cze jest działaniem jednej czystej i jasnej rzczy. Wię nie trzeba szukać
niczego innego. Tylko działanie, doświadczenie wspólnego siedzenia, wspólnych
pokłonów, wspólnego jedzenia, wspólnej pracy, polegania sobie nawzajem. To już
jest czyste i jasne, to już jest ludzka natura. To znacz, że nic na już nie
brakuje, ale ponieważ pragniemy czegoś więcej, więc wszystko wydaje się
niezupełne.
Kjol cze znaczy praktykować i pozwolić, aby ta jedna czysta i jasna rzecz, nasz
ludzka natura, działała swobodnie, wspólnie z innymi. To znaczy, że ręka nigdy
nie sprawdza stopy. Gdzie stopa idzie? Reka nigdy tego nie sprawdza. Ucho nigdy
nie sprawdza oka. Oko nigdy nie sprawdza nosa. Nos nigdy nie sprawdza ust. Oczy
po prostu widzą, uszy tylko słyszą; każde robi swoje i całkowicie razem. Wtedy
gdy wszystkie postrzezenia zejdą się razem, mozliwe jest właściwe działenie.
Kjol cze naprawdę znaczy polegać na sobie nawzajem, troszczyć się o siebie
wzajemnie, wspónie pracować, gdy nic nie przeszkadza, to znaczy bez
"ja", bez wyboru.
To wszystko, co mogę powiedzieć. Jeśli pozwolisz aby to się działo przez 90 dni
lub 21 dni, lub chociaż przez 1 dzień, jeśli porzucisz wszystko i tak jak mówił
to Mu Sang Su Nim ostatniego wieczoru "tylko zanurz się w tym" - to
wystarczy. Jesli tego nie rozumiesz, wtedy idź tylko prosto - "nie
wiem". Nie pragnij niczego. Jeśli stwarzasz coś, przeskadzasz wszystkiemu,
przeszkadzasz swojej ludzkiej naturze. Po prostu pozwól temu przepływać
swobodnie. Jak to robić, aby wszystko przepływało swobodnie? O 4.30 obudź się,
o 4.45 rób pokłony, o 5.15 siedź, a o 7.30 jedz śniadanie, o 8.00 pracuj. To
znaczy swobodne przpływanie. Jeśli pozwolisz, aby się to działo, to nie tylko w
czasie kjol cze, ale też później, kiedy stąd odejdziesz, wszysto będzie mogło
przepływać swobodnie. Jeśli tego nie rozumiesz, idź tylko prosto "nie
wiem" i rób to.
Czyż nie wiesz, że "nie wiem" jest tylko najlepszym przyjacielem? Nie
potrzebujesz żadnego innego przyjaciela. Jeśli pozwolisz, aby twój przyjaciel
"nie wiem" stawał się bliższy i bliższy, wtedy w końcu spotkasz się z
nim twarzą w twarz i on powie ci "cześć". I wtedy ... Achaaa, to mój
przyjaciel, nie tylko mój przyjaciel, ale przyjaciel Boga, twój przyjaciel,
przyjaciel Buddy, przyjaciel demona. I wtedy zrozumiesz, że każdy ma tego
samego przyjaciela. Ten przyjaciel "nie wiem" jest przyjacielem
wszystkich, najlepszym przyjacielem każdego, Nie wiesz nic, wszystko jest
"nie wiem" Ale nawet jeśli to osiągniesz, konieczny jest jeszcze
jeden krok. Po prostu pozwól, aby "nie wiem"działało i wtedy , gdy
pojawi się przed nami: "suche gówno na patyku" Jun Mena, nasza ludzka
natura ujawni się samoistnie. To już się dzieje codziennie, ale my w to nie
wierzymy. Mam nadzieję, że przez to 90 dni kjol cze pójdziemy tylko prosto i
będziemy utrzymywać umysł, który nie pragnie nic, umysł, który nigdy nic nie
zatrzymuje i nic nie sprawdza, a tylko współdziała z innymi, jakby nasze ciała
zależały wzajemnie od siebie. Nikt z ludzi nie jest bardziej ważny czy mniej
ważny. Po prostu jedno ciało działające razem. Jeśli dokonamy tego, będziemy
mogli zrozumieć, co to jest ludzka natura i osiągniemy slowa: "Czy mogę ci
pomóc?" Jeśli to osiągniemy, wtedy pokój na świecie będzie możliwy. Wy już
dokonaliście tego wyboru. A więc mamy nadzieję, że przez 90 dni dokonamy tego
wysiłku, który nie jest ani zbyt wielki, ani zbyt mały, ale jest naszym własnym
szczerym wysiłkiem, krok po kroku, przez nieskonczoną ilość kalp, po prostu
przepływa. A wtedy wybawicie wszystkie istoty od cierpienia.
Dziękuję.
MUSISZ
UCZYC SIE OD SWOJEJ CÓRKI
(rozdzial z
ksi±zki "Tylko nie wiem" Mistrza Zen Seung Sahna)
Ile
Ife, Nigeria
5. 10. 1977
Drogi
Bystrooki, Czcigodny Nauczycielu Mocnego Treningu,
Przyjmuje schronienie w Trzech Klejnotach.
Pozwól mi pozdrowic Cie z kraju hebanowego królestwa.
W 1975 roku bylem na mowie Dharmy w Instytucie Afrykanskim w Bostonie.
Ostatnio, otrzymalem kopie "Strzepuj±c popiól na Budde" i czytanie
tej ksi±zki sprawilo mi wielk± przyjemno¶c. Takze moja roczna córka, Tara,
miala ogromn± przyjemno¶c ze zjadania jej okladki. Mam wiec pytanie: "Jak
nauczyc roczn±, br±zow± Tare nie jedzenia Buddy?"
Mamy teraz okres ulewnych deszczów i dzi¶ rano, kiedy jechalem do pracy,
widzialem samochód "Federalnego Publicznego O¶wiecenia" zaparkowany
przy drodze, w czasie kiedy jego kierowca wypróznial sie w krzakach.
Popiól
kadzidla spada
Wielki grzmot.
Nie ma nieba bardziej niebieskiego.
Zloty kogut nie moze
Stac na jednej nodze
I lapac motyli
W czasie gdy kot Dharmy
Sika na malpe
Która strzepuje popiól na Budde.
Mam
nadzieje, ze znajdziesz czas na odpisanie.
Szczerze oddany,
Harvey.
6.11.1977
Drogi
Wspanialy Przyjacielu w Dharmie, Harvey,
Jak sie masz Ty i Twoje dziecko jedz±ce Budde? Dziekuje za Twój list. Jeste¶
bardzo daleko, lecz jeste¶ bardzo blisko.
W swoim li¶cie piszesz, ze byle¶ na mowie Dharmy w 1975. To ¶wietnie. Stworzy-
le¶ t± dobr± karme i teraz stali¶my sie sobie bliscy.
Piszesz, ze czytasz "Strzepuj±c popiól na Budde". To bardzo dobrze.
Takze mówisz, ze Twoja córka jadla okladke i pytasz jak uczyc roczn±, br±zow±
Tare nie jedzenia Buddy. Twoja córka jest lepsza od Ciebie, poniewaz moze je¶c
Budde, a Ty nie. Twoja córka jest mocniejsza od Buddy, wiec go zjada. Ona juz
zdala egzamin.
Jedzenie Buddy oznacza - brak Buddy. Dawno temu kto¶ zapytal Mistrza Ma Jo:
"Co to jest Budda?". Odpowiedzial: "Umysl jest Budd±, Budda jest
umyslem". Nastepnego dnia, kto¶ inny zadal mu to samo pytanie i Ma Jo
odpowiedzial: "Ani umysl, ani Budda". Co jest prawdziwym Budd±?.
Je¶li zjesz Budde, wtedy Budda nie ma nazwy, nie ma formy, nie ma mowy, ani
slów. Nazwa-Budda i forma-Budda znikaj±. Musisz wiec, uczyc sie od swojej córki
i zje¶c wszystkich Buddów przeszlo¶ci, teraLniejszo¶ci i przyszlo¶ci. Pytasz:
"Jak moge uczyc swoj± córke?". To wielki bl±d. Musisz uczyc sie od
niej!.
"Strzepuj±c popiól na Budde" jest pelne niedobrej mowy, wiec Twoja
córka uczy Ciebie: "Nie czytaj tej ksi±zki. To nie jest wla¶ciwa
droga!" Twoja córka rozumie moje nauczanie. Moje nauczanie znaczy, odrzuc
to wszystko daleko. Tylko idL prosto - "nie wiem". Moze jeste¶
przywi±zany do slów, wiec Tara zjadla "Strzepuj±c popiól na Budde".
Jej odpowiedL jest bardzo dobra. Lepsza od Twojej.
Opowie¶c o samochodzie "Federalnego Publicznego O¶wiecenia" jest
bardzo interesuj±ca. Jest 84.000 rodzajów o¶wiecenia. Lecz je¶li dodasz
Federalne Publiczne O¶wiecenie, masz 84.001. Moze lubisz to ostatnie
O¶wiecenie. Twój wiersz jest cudowny. Mówisz: "Nie ma nieba bardziej
niebieskiego". To bardzo ciekawe slowa. Ja mówie: "Nie ma nieba -
znaczy - nie ma ziemi". Jak wiec mozesz pozostac przy zyciu? Moze staniesz
sie bardziej niebieski. Wtedy mozesz zyc. Zatem jak mozesz stac sie bardziej
niebieski? To bardzo wazny punkt!
Mam nadzieje, ze idziesz wprost - nie wiem, zjesz wszystkich Buddów, osi±gniesz
o¶wiecenie i uratujesz wszystkie istoty od cierpienia.
Twój w Dharmie,
S.S.
Jak
medytowac?
Medytacja
to nic specjalnego - Mistrz Zen Ko Bong
Mamy
trzy trucizny; chciwosc, gniew i ignorancje. Jesli je porzucisz wtedy twoja
natura Buddy bedzie jak czyste zwierciadlo, przezroczysty lód, jesienne niebo
albo czyste jezioro. Caly wszechswiat jest w twoim tantien (centrum). Kiedy
twój umysl bedzie wyciszony i ty bedziesz w pokoju. Twoje serce bedzie czyste
jak jesienny wiatr - nie przywiazane.
Jesli
osiagniesz ten poziom, jestes polowa mnicha Zen. Ale, jesli satysfakcjonuje cie
to, jestes wciaz ignorantem na drodze Buddów i patriarchów. To jest wielki blad,
poniewaz demony wkrótce cie pociagna do swoich piekiel.
Medytacja
jest na poczatku niczym specjalnym. Tylko utrzymuj mocny umysl praktyki. Jesli
chcesz sie uwolnic od rozterek i osiagnac oswiecenie, to jest takze blad.
Odrzuc ten rodzaj myslenia; utrzymuj tylko uwazny umysl i praktyke. Wtedy
bedziesz stopniowo osiagal "tylko rób to".
Wszyscy
chca medytacji, myslac o niej w kategoriach, medycyny i choroby. Jakkolwiek,
nie obawiaj sie, to co myslisz jako chorobe. Tylko obawiaj sie, to zbyt wolno.
Któregos dnia osiagniesz oswiecenie.
„Wszystkie
bramy sa umowne”
Mistrz Zen Dae Gak
fragment
ksiazki „Going Beyond Buddha”
Spedzamy cale nasze zycie wierzac, ze istnieje zewnatrz i wewnatrz, ze istnieje
brama, która oddziela ustalona jazn, „ja”, od czegos innego, co nazywamy „nie
ja”. Doskonalym przykladem tego jest to, ze slina w twoich ustach jest toba.
Wypluj ja do szklanki i wyobraz sobie, ze masz ja wypic. Twoje doswiadczanie
sliny zmienia sie, gdyz nie jest juz dluzej w ciele, gdzie ja trzymales. Kiedy
trafia do szklanki pojawia sie rozdzielajacy umysl i pomysl wypicia wlasnej
sliny ze szklanki jest niesmaczny, jesli wrecz nie obrzydliwy.
Co to za dzwiek za brama? Z jednej strony jest to bardzo proste pytanie. Z
drugiej strony, równoczesnie, to pytanie jest glebokie. Co w ogóle mozna
uslyszec za brama? Umownie nos czynimy brama oddechu: powietrze z jednej strony
ciala jest wdechem. Powietrze z drugiej strony nozdrzy jest wydechem. To brama
nosa. Wdech i wydech, wymiana.
Wszystkie bramy sa umowne. Skad one sie biora? Jesli stwarzasz brame, wówczas
masz brame. Jesli nie stwarzasz bramy, wówczas nie masz bramy. Czym jest brama,
która jest poza bramami i jak przekroczysz brame poza wszystkimi bramami?
Wszystkie bramy sa zalazne od przychodzenia i odchodzenia. To wlasnie w
przychodzeniu i odchodzeniu pojawiaja sie bramy. Kiedy przychodzenie i
odchodzenie nie pojawia sie wiecej, wtedy brama nie ma przodu, tylu, wewnatrz,
ani na zewnatrz.
Dzialamy z zalozeniem „ja” i to zalozenie jest tak trwalym nawykiem, ze nawet
nie jestesmy tego swiadomi. Nie potrafimy go wyczuc. Przenika tak wiele tego,
co robimy i doswiadczamy, jest tak automatyczne, ze nawet nie wiemy, ze jest
wytworem mysli i pamieci. Nazywamy ten twór „jaznia” i wierzymy w jej trwalosc.
Nigdy nie jest poddawana w watpliwosc. Lecz skoro jestesmy poszukiwaczami
prawdy, poddajemy szystko w watpliwosc.
Wyobraz sobie, ze jestesmy razem w pokoju. Posluchaj uwaznie swoich mysli: „ja”
siedze na tej poduszce, mówiac. „Ty” siedzisz na tamtej poduszce, sluchajac.
Jest w tym pewna prawda. Ale czym jest to „ja”, które siedzi i slucha? Gdzie
jest umieszczona brama, która definiuje „ja”, sklad „ja”, „fortece ja”? Czy
brama tego kim jestes miesci sie w twoim uchu? Na obrzezach twej skóry? Czy
miesci sie w powietrzu pomiedzy nami? Czy miesci sie w moich strunach
glosowych, gdy powstaja dzwieki? Czy miesci sie w naszej swiadomosci, gdzie
znaczenie jest interpretowane? Gdzie jest brama „jazni”, brama „ja”? Skad
pochodzi to „ja” i dokad odchodzi? Kartezjusz powiedzial: „Mysle, wiec jestem.”
Mistrz Zen Seung Sahn powiedzial: „Jesli nie myslisz, co wtedy?” Osobowe „ja”
pojawia sie jak ksiezyc odbity w wodzie. To odbicie nie moze byc wziete za sam
ksiezyc. Byloby to jak menadzer druzyny baseballowej myslacy, ze jest jej
wlascicielem. Kiedy menadzerowie zaczynaja zachowowywac sie jak wlasciciele lub
przestaja wykonywac swoja prace, sa zwalniani. Pewnego razu moja przyjaciólka
odwiadzila Matke Terese, gdy ta lezala chora w szpitalu. Byla tam grupa gosci i
kazdy mówil kilka zyczliwych slów zbolalej zakonnicy. W koncu nadzeszla kolej
mojej przyjaciólki i powiedziala: „ Matko, bardzo dziekuje za twa wspaniala
prace dla biednych i umierajacych. Jestes prawdziwa inspiracja.” Wtedy watla
zakonnica podniosla sie i ryknela jak lew: „To nie jest moja praca! To praca
Boga!”
Diamentowa
Paramita
Mowa
Mistrza Zen Ko Bonga
Mistrz Zen Ko Bong zajął miejsce na podwyższeniu, uniósł w górę kij Zen i
powiedział:
"Wewnątrz jest błyszczące, na zewnątrz jest to również błyszczące.
gdziekolwiek to jest, jest błyszczące. Co to jest?
Zapadła cisza. "To jest Diamentowa Paramita", po czym Ko Bong odłożył
swój kij Zen.
"Spoczywając w ziemi złoto pozostaje błyszczące. Umieszczone w gorącym
ogniu tygla jest również błyszczące. Po wyjęciu z pieca złoto wciąż nie traci
swojego blasku. jednak dopóki nie doświadczy działania ognia nie nadaje się do
zrobienia niczego. Także będąc jeszcze w piecu nie może być wykorzystane. Lecz
po wyjęciu z tygla można z niego zrobić wiele rzeczy: obrączkę, kolczyki, czy
spinkę do włosów.
Czym więc jest ów "tygiel"? Jego płomień to dawanie, moralność,
cierpliwość, praktyka, medytacja, mądrość. Kiedykolwiek coś dajesz, służąc
innym czy to duchową, czy materialną pomocą, nie czyń rozróżnienia pomiędzy
podmiotem a przedmiotem działania: mężczyzna/kobieta, stary/młody ... Porzuć
ten rodzaj myślenia. Zapomnij o tych trzech rzeczach: ja, ty i dawać.
Następnie: moralność. Zarówno dając coś, jak i przyjmując, czyń tylko to co
właściwe, wówczas dobro i zło staną się jasne. Wtedy twoje jasne działanie
"zabije" dobro i zło. lecz nie przywiązuj się do dobra i zła. Na tym
polega paramita moralności.
Kiedy coś cię martwi, staraj się być cierpliwym i wyrozumiałym. Cierpliwy umysł
uczyni cię szczęśliwym. Wewnątrz poczujesz pewność siebie i chęć, aby próbować
wciąż mocniej. To paramita cierpliwości. Pewność siebie jest jak roślina w
stawie nie mająca korzeni - przychodzi i odchodzi bez przeszkód. Obawiaj się
jedynie tego, aby nie popaść w samo-pobłażliwość.
jeśli nawet stale czynisz rozróżnienie między ludźmi i rzeczami (na przykład
przyglądając się nim), a mimo to twój umysł nie porusz się, jest to paramita
medytacji.
Kiedy coś przychodzi - nie bądź szczęśliwy. Kiedy odchodzi - nie bądź smutny.
Kiedy płaczesz po prostu płacz. Gdy się śmiejesz, po prostu śmiej się. Rzeczy
tworzą się, trwają ... marnieją, obracają się w nicość. Uczucia zmieniają się
od szczęścia w smutek, z radości w gniew. Państwa powstają, rozwijają się,
potem słabną, wreszcie przestają istnieć. Postrzeganie tej prawdy bez
przywiązania się do niej - oto paramita mądrości.
Słońce jest zawsze na niebie, i kiedy jest pogodnie, i kiedy jest pochmurno.
Złoto jest złotem tak samo w ziemi, jak i w ogniu tygla, czy na twojej dłoni.
Diamentowa Paramita jest właśnie taka jak to - niezależna od życia i śmierci,
przychodzenie i odchodzenia, czasu i przestrzeni. A więc czy potrafisz to
dostrzec? jeśli tak, uderzę cię trzydzieści razy. Jeśli nie, również uderzę cię
trzydzieści razy ... co możesz zrobić?
6x6=36
Po tych słowach Mistrz Ko Bong opuścił miejsce na podwyższeniu.
tłum.
I.Chwieśko
TRZY FILARY ZEN
Phillip Kapleau
Kanada i Stany
Zjednoczone:
Wczesne lata mego
zycia uplynely w spokoju, którego nie zaklócily zadne specjalne wydarzenia. Nie
przezylam zadnej tragedii, a rodzice wychowywali mnie i moje dwie siostry z
poswieceniem. Wedlug norm zachodnich mozna by to okreslic jako prawie idealne
dziecinstwo. Od poczatku jednak pojawialy sie w moim zyciu okresy rozpaczy i
samotnosci. Rozpacz i poczucie osamotnienia ogarnialy mnie z niewiadomej
przyczyny, wyrazaly sie w strumieniach lez i pochlanialy mnie calkowicie. W
takich chwilach doswiadczalam obezwladniajacego, bolesnego uczucia, ze jestem w
potrzasku i ze bycie ludzka istota to zalosna i haniebna dola.
Gdy mialam kilkanascie lat, ktos pozyczyl mi kilka ksiazek z hinduskimi
opowiesciami, które wzbudzily we mnie glebokie zainteresowanie. Mówily one
wprost o wielosci zywotów i o wolnosci duszy, o duchowej jazni czlowieka i o
mozliwosci zycia poza fizycznym cialem. Wiekszosc szczególów byla tu dla mnie
niewazna, ale bardzo gleboko poruszalo mnie cos, co czulam w glebi siebie, i
bylam szczesliwa dowiadujac sie, ze takie rozumienie istnieje.
Hinduskie mity o czasie bez granic znalazly sie w centrum mojego zainteresowania.
Slubowalam, ze pewnego dnia sama odwiedze Indie. Po wstapieniu na uniwersytet
zaczelam powaznie studiowac literature religijna, próbujac nawet troche prostej
medytacji. Lata na uniwersytecie przyniosly mi wiele radosci, która brala sie z
intelektualnych odkryc, lecz byly to równiez lata narastajacego niepokoju. W
koncu otrzymalam dyplom i rozpoczelam studia doktoranckie. Pod koniec tego
pierwszego roku studiów w moim zyciu dokonal sie nieoczekiwany zwrot. Po kilku
miesiacach niezdecydowania pojechalam do Stanów Zjednoczonych, by wyjsc tam za
maz. Moim mezem zostal Amerykanin, którego spotkalam w Kanadzie.
Pobralismy sie wiec po kilku miesiacach znajomosci, ale prawie zaraz po
zawarciu malzenstwa zostalam wdowa. Gwaltowna, samobójcza smierc mojego meza
byla dla mnie wstrzasem o wiele glebszym niz cokolwiek, czego kiedykolwiek w
zyciu doswiadczylam. Okolicznosci i implikacje tej smierci pchnely mnie w
najwieksze glebie mojego istnienia, którego podstawy wlasnie zadrzaly z
naprawde przerazajaca intensywnoscia. Nie moglam sie uwolnic od glebokiego
poczucia ludzkiej odpowiedzialnosci za te smierc. Bolesnie mi brakowalo jasnego
widzenia, dojrzalosci i madrosci. W owym czasie czesto ogarnialo mnie calkowite
odretwienie, a towarzyszyl temu lek, gleboki i przenikajacy lek, który trwal
zawsze dlugo, hamujac mój oddech i uniemozliwiajac jedzenie. Czesto w nocy
okazywalo sie, ze siedzac ze skrzyzowanymi nogami na podlodze, kolysze sie w
przód i w tyl oraz uderzam glowa w klepki. Majaczylam z bólu i rozpaczy. Pewnego
popoludnia, gdy wrócilam z zakupów i weszlam do mieszkania, w którym zylam
samotnie, owladnelo mna uczucie glebokiego nieszczescia i calkiem bezsilna
osunelam sie na podloge. "Umieram" - lkalam. "Zabilam wszystkich
moich bogów. Nie mam klucza do zmartwychwstania. Jestem calkowicie sama".
Ogarnal mnie lek i absolutna rozpacz; lezalam na podlodze, nie wiem jak dlugo,
az z glebi mego brzucha wydostal sie krzyk: "Jezeli we wszechswiecie zyje
jakas istota, która obchodzi to, czy jestem zywa, czy martwa, to niech mnie
uratuje, och, niech mi pomoze!"
Przyszla mi do glowy pewna koncepcja, stopniowo zaczela nabierac ksztaltów, w
koncu zaczelam pisac list. Mialam bardzo mi droga przyjaciólke, która ostatnio
wyrzekla sie swiata. Znajdowala sie obecnie w asramie w poludniowych Indiach
(Asram Sri Aurobindo w Pondicherry). Blagalam ja, by skierowala ku mnie energie
swojej medytacji, albowiem bardzo potrzebuje pomocy i czuje, ze nie dam sobie
sama rady. Szybko odpowiedziala na mój list, zapewniajac mnie, ze ona i inni w asramie
wysylali tyle duchowej pomocy, ile tylko byli w stanie. Jej odpowiedz tak mnie
wzruszyla, ze postanowilam opuscic Zachód i wyjechac do Indii, gdy tylko bede
mogla.
Wiele miesiecy uplynelo, zanim stalo sie to mozliwe. Cala moja energie
wkladalam teraz w likwidacje majatku meza i sprzedaz mojego dobytku. W koncu
wyczerpana odplynelam do Indii, zamierzajac pozostac tam, póki nie znajde
oswieconego nauczyciela. Dokladnie trzy lata uplynely od czasu, kiedy przybylam
do Stanów Zjednoczonych.
Indie i Birma:
Pewnego
goracego popoludnia, w dwa miesiace po opuszczeniu Nowego Jorku, weszlam na
teren duzego asramu, gdzie zyla moja przyjaciólka. W ciszy zaprowadzono mnie do
jej malego pokoju. Gdy podeszla do mnie, by mnie pozdrowic, lagodna i
usmiechnieta, ogarnelo mnie tak wielkie uczucie ulgi, ze wybuchnelam placzem;
moje ramiona ulegly paralizowi i zaczelam mdlec. Nie zdawalam sobie w pelni
sprawy z tego, ze lata spedzone w Stanach Zjednoczonych byly pelne wewnetrznego
napiecia i walki, i ze w efekcie nie potrafilam spontanicznie przystosowac sie
do tego spokoju i ciszy. Napiecie umyslu i ciala utrzymywalo sie jeszcze przez
dlugi czas sila nawyku.
Asram polozony na brzegu Zatoki Bengalskiej dzialal odmladzajaco. Lecz
tendencje ku metafizycznym spekulacjom i filozoficznym dyskusjom sa w Indiach
bardzo silne, a ja zawsze szybko im ulegalam. Z jednej strony czulam, ze mnie
to pobudza, z drugiej jednak moje najglebsze przeczucia ostrzegaly, ze
spekulacje i dyskusje w koncu okaza sie jalowe. Tryb zycia, który zachecal do
tak rozleglych studiów i czytania, wydawal mi sie czyms, co w tym wlasnie
szczególnym okresie mego zycia bylo nie dla mnie. Czulam rosnaca potrzebe
scisle nadzorowanej medytacji.
Moje rosnace niezadowolenie z tego, co uznalam w asramie za medytacje,
nieoczekiwanie zbieglo sie z wizyta amerykanskiego buddysty, który przez wiele
lat praktykowal zen w Japonii. Co mnie najbardziej uderzalo w tym Amerykaninie,
to pogoda ducha, z jaka przyjmowal i jednoczyl sie ze wszystkimi, zmieniajacymi
sie okolicznosciami, które napotykal w asramie. Zrobilo na mnie wrazenie
równiez jego pelne wspólczucia zainteresowanie zyciem wszystkich, których
spotykal, nie wylaczajac mojego, tak pelnego desperackich i nierównych dazen.
Zdecydowalam sie udac do Japonii, jesli mi tylko w tym pomoze. Udzielil mi
pomocy hojnie i zapewnil, ze pomoze mi takze znalezc nauczyciela zen. Po
wyjezdzie z asramu podrózowalam wzdluz i wszerz Indii, odwiedzajac inne asramy,
zwiedzajac miejsca wykopalisk archeologicznych, chlonac bogata kulture i
sugestywna atmosfere swietych miejsc buddyzmu i hinduizmu, ogladajac kaplice,
swiatynie i jaskinie, w jakie obfituja Indie. Nieodparta sila duchowej wizji
tkwi w indyjskiej architekturze i poteznej rzezbie jaskin; wejsc do nich i nie
zapalac religijna zarliwoscia jest rzecza niemozliwa. Stojac u stóp
gigantycznych buddów, wyciosanych w skale, po prostu drzalam z podziwu; to byl
najsilniejszy bodziec do podjecia decyzji, ze bede podazac Droga Buddy. Juz od
dawna zywilam nadzieje, ze odwiedze Birme; jak sobie wyobrazalam, ustepowala
ona jedynie Tybetowi w jedynym w swoim rodzaju stosunku do religii, która jest
tu podstawa codziennego zycia. Kiedy wiec mój amerykanski przyjaciel napisal
mi, ze osrodki medytacyjne w Birmie powszechnie uwaza sie za najlepsze sposród
tych, które znajduja sie w buddyjskich krajach poludniowo-wschodniej Azji, i
kiedy zasugerowal mi on, zebym przylaczyla sie do niego na piec tygodni
intensywnej medytacji w osrodku slynnego birmanskiego mistrza (Mahasi Sayadaw)
w Rangunie, to wykorzystalam te szanse.
Rozpoczela sie moja pierwsza, formalna praktyka medytacyjna pod kierownictwem
nauczyciela i okazala sie ona pod kazdym wzgledem bardzo bolesna. Gdy dotarlam
do Rangunu, zaczela sie wlasnie pora upalna, wiec zaraz dostalam goraczki i
chwycil mnie meczacy kaszel, które trwaly niemal do czasu wyjazdu i w znacznym
stopniu mnie oslabialy. Oprócz straszliwego upalu, który powodowal ospalosc,
meczyl mnie bezustanny wysilek samotnego siedzenia na lózku z drewnianych
desek, godzina za godzina w malej, pustej izdebce, wysilek zmagania sie z
przeszywajacymi bólami w kolanach i plecach, a to od siedzenia ze skrzyzowanymi
nogami. Dla nowicjusza samotne siedzenie jest wrecz nieznosnie uciazliwe i
szybko odkrywa on, ze szuka sposobów ucieczki od nudy i bólu. Brakuje mu
niewidzialnej pomocy innych, siedzacych wraz z nim, i widzialnej pomocy, która
jest bardziej urozmaicony plan dnia, jak to ma miejsce w zen w Japonii. Sama
medytacja polegala tu na skupianiu uwagi na przeponie i koncentrowaniu sie na
wznoszeniu i opadaniu oddechu. Gdy umysl bladzil (co sie zdarzalo raz po raz),
nalezalo go przywolac do porzadku slowami "myslenie, myslenie,
myslenie" i ponownie skoncentrowac sie na przeponie. Kazde inne
rozproszenie uwagi traktowane bylo podobnie. "Kaslanie, kaslanie" -
gdy sie kaszlalo, "sluchanie, sluchanie" - gdy jakis dzwiek
zaprzatnal uwage. Godzina siedzenia przeplatala sie z godzina chodzenia, które
w wiekszej czesci odbywalo sie w absolutnym milczeniu i w tempie pogrzebowym,
tam i z powrotem, na zewnatrz pomieszczenia kazdej osoby. Rece trzymano z tylu,
a umysl byl skoncentrowany tylko na ruchu, na kazdym kroku. "Podnoszenie,
podnoszenie" - gdy stope unoszono, "ruszanie" - gdy byla ona
przesuwana do przodu, "stawianie" - gdy stawiano ja na ziemi. Kazdego
dnia w poludnie spotykalismy sie z naszym nauczycielem, starszym mnichem, który
sprawdzal, czy robimy postepy. Zadawal on szczególowe pytania i zadal
dokladnego sprawozdania z przesiedzianego czasu. Gdy poskarzylam mu sie, ze
moje czeste bladzenie umyslu wynika z nudy, zasmial sie i polecil mi, zebym
myslala "znudzona, znudzona", a to dopóty, dopóki nuda nie zniknie.
Ku memu zdziwieniu poskutkowalo to.
Jak wszyscy, którzy przebywali w osrodku, tak i ja musialam podpisac
przyrzeczenie, ze bede przestrzegac buddyjskich wskazan (pierwszych pieciu z
dziesieciu wskazan mahajany), które zabranialy jedzenia po dwunastej w poludnie
i spania w nocy wiecej niz przez piec godzin. Jedzenie przynoszone bylo do mych
drzwi dwukrotnie przed poludniem, a jadlam je samotnie, medytujac
"podnoszenie, podnoszenie, wkladanie, wkladanie, zucie, zucie, polykanie,
polykanie". W taki wlasnie sposób, to znaczy z calkowita uwaga, nalezalo
traktowac nawet najmniejszy szczegól kazdego dzialania, umyslowego czy
fizycznego.
Tutaj w osrodku po raz pierwszy w zyciu zostalam przypisana do pozycji
spolecznej, która byla nizsza od tej, jaka zajmowali mezczyzni. Co wiecej, jako
kobieta i tylko swiecka wyznawczyni, nalezalam do najnizszej warstwy w tej
spolecznej strukturze, na czele której stali mnisi, za nimi mniszki, nastepnie
swieccy wyznawcy, na koncu zas swieckie wyznawczynie. Mimo. to bylam
niezmiernie wdzieczna za te okazje do praktykowania medytacji, nawet z takiej
niskiej pozycji. Pózniej uprzytomnilam sobie, ze to tylko moje ego sprawilo, ze
w ogóle zastanawialam sie nad moja pozycja. Pod koniec owych pieciu tygodni
moja koncentracja i zdrowie znacznie sie polepszyly, mimo (a moze wlasnie z
powodu) dotkliwego bólu i niewygód, jakich doswiadczylam z wlasnej i
nieprzymuszonej woli. Odwrócenie umyslu od dzialalnosci na zewnatrz i zwrócenie
go ku wewnetrznej kontemplacji bylo z pewnoscia najbardziej oplacalnym
zajeciem, a bezsprzecznie i najtrudniejszym. Swiat zewnetrzny, gdy ponownie
wkroczylam wen i ogarnelam go swiezym spojrzeniem, okazal sie promiennie
piekny. Pogoda ducha i równowaga umyslu, mimo ze nie glebokie, przekraczaly
wszystko, czego dotychczas doswiadczylam. Wiedzialam, ze zrobilam pierwszy krok
na drodze, która pragnelam podazac
Japonia i zen:
W
dniu przybycia do Japonii mój amerykanski przyjaciel zaprowadzi mnie do
Ryutaku-ji, klasztoru Rinzai, który podobny jest w ksztaltach do ogromnego
ptaka, jakby siedzacego posród gajów wysokich sosen i bambusów, w cieniu
majestatycznego szczytu Fuji. Góruje on nad roztaczajaca sie ponizej dolina,
której piekno zapiera dech. Dzieki wspanialomyslnosci jego mistrza, rosiego
Soena, klasztor mial sie stac moim domem na okres najblizszych pieciu miesiecy.
Pod zyczliwym przewodnictwem rosiego zaczelam poznawac porzadek i dyscypline
klasztornego zycia. Budzona dzwiekiem gongu nauczylam sie wstawac o
nieprawdopodobnej godzinie 4 rano, wskakiwac w klasztorne szaty i plukac twarz
zimna woda, a o chlodnym swicie zajmowac miejsce w glównej sali, aby
uczestniczyc we wczesnym, porannym spiewaniu sutr. Intonowanie sutr stalo sie
jednym z najbogatszych doswiadczen mego zycia i zawsze gleboko mnie
inspirowalo. Powoli moja niecierpliwa natura zaczela sie lamac i osiagnelam
pewien stopien równowagi. Dlugie godziny, które spedzilam na kolanach,
rozdzieranych bólem, trzesac sie z zimna w przewiewnych salach i czekajac, az
rosi przyjmie mnie na sanzen, nauczyly mnie cierpliwosci. Nie wierzylam dotad,
ze jestem do niej zdolna. Godziny codziennego zazen, a jeszcze bardziej godziny
sesshin, byly równiez bolesna lekcja cierpliwosci i wytrwalosci, akcentowana
mocnym uderzeniem kyosaku w moje opadajace ramiona.
Stosowana w szkole Rinzai metoda uzywania kija z przodu - na prosbe wyrazona
gestem - po czesci uwarunkowala moja pózniejsza niechec do kyosaku, które bylo
stosowane z tylu, nagle i bez ostrzezenia, jak to jest w szkole Soto, gdzie
siedzi sie twarza do sciany. Przyczyna takiego nastawienia bylo takze moje
zachodnie dziedzictwo, które nauczylo mnie uwazac bicie za cos hanbiacego
czlowieka.
Moja decyzja co do ponownego zamazpójscia sprawila, ze opuscilam klasztor
Rinzai i przylaczylam sie do grupy Soto zen, do której nalezal mój maz, a
kierowanej przez rosiego Yasutaniego, praktykujacej w Taihei-ji, na
przedmiesciach Tokio. Poniewaz prawie wszyscy uczniowie tego mistrza zen sa
ludzmi swieckimi, plan sesshin jest tu mniej rygorystyczny niz w klasztorze;
dzieki temu mozna brac taki udzial w sesshin, na jaki pozwala praca. Dlatego
tez jest tu wiele przychodzenia i odchodzenia z sesshin, co na poczatku bardzo
przeszkadza. Surowa, widoczna dyscyplina, jaka narzuca zycie klasztorne, musi
byc tu przestrzegana indywidualnie. Szybko dostrzeglam ogromna powage w tej
pozornie rozluznionej atmosferze sesshin. Dzieki temu, ze przestrzen swiatyni
byla tu ograniczona, weszlam w blizszy kontakt z innymi; wieczorem nie moglam
juz udawac sie na spoczynek do mego malego pokoiku, lecz musialam zadowolic sie
mata rozlozona w pokoju, który dzielilam z wieloma innymi osobami. Po okresie
pobytu w przestronnym klasztorze - chociaz obowiazywaly tam bardziej surowe
zakazy - praktykowanie zazen w tak klopotliwych (dla mnie) warunkach bylo w
pewnym sensie wstrzasem. Jednakze po kilku sesshin w tej swiatyni odkrylam, ze
siedzenie z ludzmi, którzy tak jak ja nie byli ani mniszkami, ani mnichami czy
kaplanami, jest pobudzajace i inspirujace.
Zblizalo sie sesshin rohatsu w Taihei-ji, a ja mialam mieszane uczucia co do
wziecia w nim udzialu. Slyszalam pare relacji z tego corocznego sesshin,
odbywajacego sie w pelni zimy, od ludzi, którzy doswiadczyli go w klasztorach.
Znane ono bylo jako najciezsze ze wszystkich w roku, jako nieustanna bitwa z
zimnem i zmeczeniem. Mialam gleboki lek przed skrajnym zimnem. Gdy dostawalam
dreszczy, moje cialo stawalo sie zazwyczaj tak sztywne, ze nie moglam utrzymac
siedzacej pozycji. Wskutek wielkiego zmeczenia stawalam sie zwykle
roztargniona. Uwazalam, ze te dwie przeszkody to moi prawdziwi wrogowie.
Jednoczesnie gleboko mnie poruszal fakt, ze sesshin rohatsu odbywalo sie z
okazji rocznicy oswiecenia Buddy, która to rocznica przypadala na dzien przed
moimi urodzinami. W koncu postanowilam wziac w nim udzial i dac z siebie
wszystko. To mialo byc moje szóste sesshin w Japonii. Po raz pierwszy mialam
silne przeswiadczenie, ze urzeczywistnienie Jazni w trakcie tego sesshin jest
dla mnie rzecza calkowicie mozliwa. Czulam równiez, ze bardzo tego potrzebuje.
Od wielu tygodni trwal nawrót niepokojów i obaw, z którymi tak ostro walczylam
w Stanach Zjednoczonych. Doszlo do tego jeszcze zniecierpliwienie i drazliwosc.
W dodatku mialam calkowicie dosc wewnetrznych, umyslowych i emocjonalnych
napiec, które dotychczas dominowaly w mym zyciu, i czulam, ze tylko dzieki
doswiadczeniu samourzeczywistnienia bede w stanie wydostac sie z choroby.
Zapakowalam najcieplejsze ubrania, a gdy przekrecalam klucz w zamku, ogarnelo
mnie uczucie glebokiej radosci. W glebi serca wiedzialam, ze osoba, która
otworzy te drzwi po sesshin, nie bedzie ta osoba, która teraz je zamyka.
Pierwszego dnia sesshin odkrylam, ze zupelnie nie jestem w stanie utrzymac
swego umyslu w równowadze. Wchodzenie i wychodzenie innych osób, bioracych
udzial w tym sesshin, jak równiez halas i zamieszanie spowodowane uzywaniem
kyosaku byly zródlem nieustannych zaklócen. Poskarzylam sie rosiemu i
powiedzialam, ze moje zazen bylo o wiele lepsze, gdy sama praktykowalam w domu;
rosi pouczyl mnie, bym nie zwracala uwagi na innych, i zaznaczyl, ze wazna
rzecza jest ksztalcenie w sobie umiejetnosci medytowania w okolicznosciach
rozpraszajacych uwage. Ani razu podczas tego sesshin nie bylam uderzona
kyosaku. W trakcie poprzednich sesshin rozpraszalo mnie to do tego stopnia, ze
rosi wydal instrukcje, by mnie nie uderzac.
Pod koniec drugiego dnia moja koncentracja wzmocnila sie. Nie odczuwalam juz
wielkiego bólu w nogach, a zimno znosilam dzieki ubraniu, które wzielam ze
soba. Byl jednak problem, który mial dla mnie coraz wieksze znaczenie. Raz po
raz mówiono mi, zebym umiescila swój umysl na dnie brzucha czy tez, dokladniej
mówiac, w rejonie ponizej pepka. Im bardziej próbowalam to robic, tym mniej
rozumialam, o co chodzi z tym dnem brzucha i dlaczego jest to tak wazne
miejsce. Zwane ono bylo przez rosiego osrodkiem lub tez ogniskowa, ale ja
pojmowalam to tylko w filozoficznym znaczeniu. Mialam umiescic swój umysl w tym
"filozoficznym" miejscu i powtarzac "Mu". Nie moglam
znalezc zadnego zwiazku miedzy organami brzucha i procesami medytacji zen, a
tym bardziej oswieceniem. Przekonawszy sie o mym szczerym pragnieniu
samourzeczywistnienia, rosi wyznaczyl mi co prawda koan Mu tudziez poinstruowal
mnie co do jego celu i zastosowania, ale mimo to bylam nadal zaklopotana i nie
wiedzialam, jak wypowiadac Mu. Wczesniej próbowalam traktowac je tak samo, jak
hinduska mantre Om, to znaczy stajac sie jednym z jego wibracjami, bez
zapytywania o to, czym jest. Teraz próbowalam wyobrazic sobie Mu jako diament
na koncu swidra, a siebie sama jako wiertacza przebijajacego sie przez poklady
umyslu niczym przez uklad warstw geologicznych; przewierciwszy je mialam w
koncu dotrzec do czegos, czego nie znalam.
Rankiem trzeciego dnia udalo mi sie naprawde skoncentrowac dzieki analogii
swidrowania. Moglam wreszcie zogniskowac swój umysl gdzies w brzuchu, nie
wiedzac dokladnie gdzie, i siedziec stabilnie jak skala. Przed poludniem, tuz
po wykladzie rosiego, weszlam w dosc gleboka koncentracje, zwiekszajac sile
kazdego oddechu, który zsynchronizowalam z powtarzaniem Mu. Spodziewalam sie,
ze to wzmozenie wysilku jeszcze bardziej wzmocni koncentracje. Po okolo
pietnastu minutach polaczenie tego pelnego sily oddychania z powtarzaniem Mu
zaczelo wywolywac w przegubach mych rak dziwne mrowienie, które wolno
rozprzestrzenilo sie w dloniach i palcach, a takze w góre, ku lokciom. Gdy
uczucie mrowienia bylo juz bardzo silne, rozpoznalam je jako identyczne z tym,
którego w zyciu doswiadczalam juz pare razy w chwilach powaznych wstrzasów
emocjonalnych. Powiedzialam sobie, ze jesli jeszcze bardziej zwieksze sile mego
oddechu i koncentracji, to byc moze dojde do kensho. Zrobilam tak i udalo mi
sie jedynie pogorszyc sytuacje, doprowadzilam sie bowiem w koncu do stanu
omdlenia. Przedtem jeszcze pojawil sie bardzo gleboki i rozdzierajacy zal, z
którym nadeszly gwaltowne, spazmatyczne dreszcze i zgrzytanie zebów. Nerwowe
paroksyzmy raz po raz wstrzasaly moim cialem. Bardzo plakalam i wilam sie, jak
gdyby przeplywal przeze mnie strumien elektrycznosci. Potem zaczelam obficie
sie pocic. Wydawalo mi sie, ze bóle calego wszechswiata szarpia mój brzuch.
Czulam sie tak, jakbym byla wciagana w wir mak nie do zniesienia. Pamietam, ze
jakis czas pózniej - nie jestem w stanie powiedziec, kiedy - uslyszalam, jak
maz kaze mi przerwac zazen, polozyc sie i odpoczac. Opadlam na poduszke do
siedzenia i zaczelam drzec. Moje rece byly calkiem sztywne; ani palce,
powyginane teraz pod róznymi katami, ani lokcie nie chcialy sie zginac. Krecilo
mi sie w glowie i lezalam wyczerpana. Powoli jednak odprezylam sie. Uplynelo
pól godziny, gdy wszystko uspokoilo sie, wrócilam do sil i znów bylam pod
kazdym wzgledem gotowa do podjecia zazen. W czasie popoludniowego dokusan rosi
natychmiast zapytal mnie, co sie stalo. Gdy mu powiedzialam, odparl, ze to bylo
makyo i ze mam dalej praktykowac zazen. Ostrzegl mnie, ze takie rzeczy moga sie
teraz zdarzac; ukazywaly one, ze moja medytacja poglebia sie. Potem
poinstruowal mnie, bym szukala Mu w rejonie splotu slonecznego. Slowa
"splot sloneczny" spowodowaly, ze nagle i po raz pierwszy wszystko
znalazlo sie na swoim miejscu - wiedzialam dokladnie, skad wyruszam i co mam
czynic.
Nastepnego, czwartego dnia, uslyszawszy dzwonek o 4 rano, przebudzilam sie i
natychmiast zorientowalam sie, ze nie oddzielilam sie od Mu w trakcie snu, do
czego wlasnie rosi nieustannie zachecal. Podczas pierwszego okresu siedzenia,
przed porannym dokusan, zaczely pojawiac sie symptomy doswiadczen z poprzedniego
dnia. Powiedziawszy sobie, ze bylo to tylko makyo, postanowilam wszystko
wytrzymac i tym razem po prostu kontynuowalam swoja praktyke. Jednakze moje
nogi stopniowo ulegaly paralizowi; uslyszalam, jak maz mówi do mnie gdzies z
daleka, ze jestem w transie. Myslalam, ze moje cialo zacznie lewitowac, ale
nadal praktykowalam zazen. Potem przewrócilam sie i bezsilna lezalam
nieruchomo. Gdy poczulam sie na tyle dobrze, aby móc znów rozpoczac zazen,
poranne dokusan zakonczylo sie.
Zaczelam zastanawiac sie nad soba i doszlam do wniosku, ze musze chyba
popelniac jakis blad, ze w jakis sposób zle kieruje swoja energia. W okresie
odpoczynku po porannym wykladzie nagle zdalam sobie sprawe z tego, ze ten
osrodek, gdzie - jak mówiono mi - mam umiescic swój umyst, musi byc pewnym od
dawna znanym mi obszarem. Byla to kraina, do której; zawsze, od wczesnego
dziecinstwa, wewnetrznie sie wycofywalam, aby rozmyslac. Zbudowalam w sobie
caly szereg intymnych wyobrazen o niej. Gdy pragnelam pojac "prawde"
jakiejs sytuacji, kierowalam sie ku temu szczególnemu obszarowi, zeby
rozpatrzyc wszystkie problemy, do których musialam podchodzic z dzieciecym
wprost nastawieniem umyslu, wolna od przesadów. Bylam po prostu zmuszona, zeby
utrzymywac tam swój umysl i trwac w znieruchomieniu, prawie bez oddychania,
póki cos sie z czyms nie polaczylo. Wierzylam, ze to byl obszar, o który
chodzilo rosiemu. Wyczulam go intuicyjnie i z cala energia zesrodkowalam tam
Mu. W pól godziny potem zaczal rosnac w mym brzuchu cieply punkt, który wolno
rozprzestrzenil sie w kierunku kregoslupa, stopniowo wspinajac sie w góre mego
stosu pacierzowego. To bylo to, ku czemu dazylam.
W uniesieniu powiedzialam rosiemu na nastepnym dokusan, ze odkrylam to miejsce,
i opisalam sposób jego dzialania, tak jak tego zawsze doswiadczalam.
"Dobrze!" - powiedzial. "A teraz dalej!" Wróciwszy na swoje
miejsce, rzucilam sie w zazen z takim wigorem, ze nie minelo wiele czasu, a
paraliz znów zaczal sie pojawiac. Byl to najciezszy z dotychczasowych ataków.
Nie moglam w ogóle sie poruszac, a maz musial mi pomóc polozyc sie i okryl mnie
kocami. Gdy tak lezalam, regenerujac sily, myslalam: "Moje cialo w
oczywisty sposób nie jest w stanie wytrzymac wysilku, który mu narzucam. Jesli
mam wejrzec w Mu, to musi to byc zrobione za pomoca samego umyslu i powinnam
jakos trzymac w ryzach me fizyczne i psychiczne energie, które trzeba zachowac
do czasu ostatecznego wysilku". Gdy tym razem odzyskalam sily, próbowalam
skoncentrowac umysl bez wymawiania czy tez myslenia Mu, lecz okazalo sie to
trudne. Praktycznie oznaczalo to odlaczenie koncentracji od rytmu oddychania.
Udalo mi sie to po wielokrotnych wysilkach; wreszcie bylam w stanie trwale
utrzymac swój umysl w brzuchu, tak jakbym uwaznie na cos spogladala, pozwalajac
po prostu mojemu oddechowi nabrac takiego rytmu, do jakiego akurat byl sklonny.
Im bardziej koncentrowalam umysl w mym brzuchu, tym wiecej mysli powstawalo w
glowie na podobienstwo chmur. Lecz nie byly to mysli dyskursywne. Byly one jak
odskocznia do dalszej praktyki. Skakalam od jednej do drugiej, poruszajac sie
bezustannie po dobrze oznaczonej sciezce, która kroczylam dzieki zachetom ze
strony mojej intuicji. Mimo wszystko wierzylam, ze w pewnym momencie mysli te
znikna, a umysl stanie sie calkiem pusty - jak oczekiwalam - przed kensho.
Obecnosc tych mysli sygnalizowala mi, ze musze byc nadal daleko od celu. By
zachowac jak najwiecej energii, rozluznilam sie, a koc, który swobodnie okrywal
moje cialo, nasunelam na glowe, zeby sie rozgrzac. Pozwolilam dloniom opasc
bezwladnie na lono i rozlaczylam nogi, przechodzac do luznej pozycji skrzyznej.
Nawet ten nikly zastrzyk energii spowodowal, ze zaostrzyla sie intensywnosc
koncentracji mojego umyslu.
DOSWIADCZENIA
Nastepnego ranka, to
znaczy piatego dnia sesshin, rosi powiedzial mi na dokusan, ze znajduje sie w
krytycznym punkcie i ze nie wolno mi odlaczyc sie od Mu nawet na moment.
Lekajac sie, ze oba pozostale dni i noce byc moze nie wystarcza, trzymalam sie
Mu jak buldog swej kosci, kurczowo i tak nieustepliwie, ze dzwonki i inne
sygnaly staly sie niewyrazne i nierzeczywiste. Juz nie pamietalam nawet, co
trzeba robic, gdy rozlegaja sie sygnaly, i musialam pytac mojego meza, co one
oznaczaja. Aby podtrzymac sily, jadlam obficie podczas kazdego posilku i
wykorzystywalam na odpoczynek caly czas, jaki przewidywal harmonogram sesshin.
Czulam sie jak dziecko, które wybiera sie w dziwna, nowa podróz, prowadzone
krok za krokiem przez rosiego.
Wyszedlszy tego popoludnia, zeby sie wykapac, na ulicy myslalam o Mu.
Zaczynalam sie denerwowac. "Co to w ogóle jest to Mu?" - zapytywalam
sie. "O nieba! Co to moze byc? To absurdalne! Jestem pewna, ze nie ma
zadnej takiej rzeczy jak Mu. Mu nie jest czyms!" - wykrzyknelam z
irytacja. Gdy tylko powiedzialam, ze to jest nic, przypomnialam sobie nagle o
tozsamosci przeciwienstw. "Oczywiscie, Mu jest równiez wszystkim!"
Podczas kapieli myslalam: "Skoro Mu jest wszystkim, to jest ono równiez
woda do kapieli, tak jak i mydlem, i kapiacym sie". Kiedy wznowilam swoje
siedzenie, dzieki temu wgladowi nabralo ono rozpedu.
Rosi mial w zwyczaju dokonywac inspekcji i przemawiac do wszystkich siedzacych
kazdego ranka o 4.30. Upatrujac analogie w bitwie, w której przeciwstawiaja sie
sobie sily niewiedzy i oswiecenia, rosi zachecal nas do tego, abysmy
"atakowali wroga" z wiekszym wigorem. Mówil: "Doszliscie do
etapu walki wrecz. Mozecie uzywac wszelkich srodków i kazdej broni!" Gdy
tylko uslyszalam te slowa, znalazlam sie w gestej dzungli - w poszukiwaniu mego
"wroga" zaczelam przebijac sie przez ciemnosci gestwiny z ogromnym
nozem, dyndajacym u pasa. Ten obraz wracal raz po raz i zaczelam przypuszczac,
ze przy pomocy Mu mam w jakis sposób pokonac "wroga", ku któremu
wlasnie sie zblizam, aby ostatecznie sie z nim rozprawic.
Szóstego dnia po poludniu znów w wyobrazni wyrabywalam sciezke przez dzungle,
paplajac do siebie, szukajac przed soba w ciemnosciach przeswitu i czekajac na
"powódz swiatla", która miala oznaczac, ze jestem przy koncu szlaku.
Nagle wybuchnelam wewnetrznym smiechem i zdalam sobie sprawe, ze jedyny sposób,
w jaki moge pokonac tego "wroga", gdy sie pojawi, to objac go. Ledwo
to pomyslalam, "wróg" zmaterializowal sie przede mna ubrany w strój
rzymskiego setnika, z krótkim mieczem i tarcza wzniesiona do ataku. Podbieglam
do niego i z radoscia zarzucilam mu ramiona na szyje. Roztopil sie w nicosci. W
tym momencie zobaczylam jasniejace swiatlo, które przebijalo przez ciemnosci
dzungli. Poszerzalo sie ono i poszerzalo. Stalam, gapiac sie na nie, gdy
posrodku niego pojawily sie slowa: "Mu to ja!" Oniemialam, nawet mój
oddech sie zatrzymal. Czyz moglo tak byc? "Tak, to jest to! Mu to ja, a ja
to Mu!" Istna fala radosci i ulgi przeplynela przeze mnie.
Pod koniec nastepnego okresu kinhin szepnelam do mojego meza: "Jak wiele
powinnam rozumiec, gdy rozumiem Mu?" Przyjrzal mi sie uwaznie i zapytal:
"Czy ty naprawde rozumiesz?" "Chcialabym, zeby rosi
przeegzaminowal mnie podczas nastepnego dokusan" - powiedzialam. To nastepne
dokusan mialo sie odbyc dopiero za piec godzin. Niecierpliwilam sie, bo bardzo
chcialam wiedziec, czy rosi potwierdzi moje rozumienie. W glebi serca bylam
pewna, ze wiem czym jest Mu i zdecydowanie sobie obiecalam, ze jezeli moja
odpowiedz nie zostanie przyjeta, to na zawsze zostawie zen. Jesli ja bylam w
bledzie, to i zen byl w bledzie. Mimo pewnosci siebie czulam, ze byc moze nie
bede w stanie udzielic odpowiedzi na sprawdzajace pytania w sposób wlasciwy
zen, albowiem nie wiedzialam jeszcze, jak wyrazic zen.
W koncu przyszla pora na dokusan i poprosilam rosiego, by mnie sprawdzil.
Spodziewalam sie, ze postawi mi jedynie pytanie o to, czym jest Mu. Zamiast
tego zapytal sie mnie: "Jaka jest dlugosc Mu? Ile lat ma Mu?"
Myslalam, ze sa to typowe, trickowe pytania zen, i siedzialam milczaca oraz
zaklopotana. Rosi przygladal mi sie uwaznie, a potem powiedzial, ze musze
ujrzec Mu bardziej wyraznie i ze w ciagu tego czasu, jaki pozostal do konca
sesshin, mam praktykowac zazen z mozliwie najwieksza intensywnoscia.
Gdy wrócilam na swoje miejsce, rzucilam sie w zazen raz jeszcze z calej mocy.
Teraz nie bylo juz mysli - wyczerpalam je wszystkie. Siedzialam, siedzialam i
siedzialam godzina za godzina, calym mym umyslem myslac tylko Mu. W moim
kregoslupie znów stopniowo narastal zar. Miedzy brwiami pojawil sie goracy
punkt, który zaczal intensywnie wibrowac. Chmury zaru splywaly z niego po moich
policzkach, szyi i ramionach. Pomyslalam, ze z pewnoscia cos musi nastapic,
przynajmniej jakas wewnetrzna eksplozja. Nic sie nie stalo poza tym, ze doswiadczylam
powtarzajacych sie wizji, w których siedzialam ze skrzyzowanymi nogami i
medytowalam na jalowym stoku góry albo przedzieralam sie w palacym sloncu i z
mozolem przez zatloczone miasta. Podczas nastepnego dokusan opowiedzialam
rosiemu o tych wrazeniach i wizjach. Rzekl mi, ze dobrym sposobem na
sciagniecie tego wibrujacego osrodka, który obecnie znajdowal sie miedzy
oczyma, z powrotem do splotu slonecznego jest wyobrazanie sobie czegos na
podobienstwo miodu, slodkiego i lepkiego, splywajacego w dól. Powiedzial mi
równiez, abym sie nie zajmowala ani tymi wizjami, ani chmurami zaru. Oba te
zjawiska powstaly wskutek poteznego wysilku, którego dokonywalam. Jedynie
uporczywe koncentrowanie sie na Mu bylo wazna rzecza. Po kilku próbach udalo mi
sie ponownie ów osrodek umiescic w splocie slonecznym i kontynuowac praktyke
zgodnie z nakazem rosiego.
Nastepnego, siódmego dnia raz jeszcze pojawilam sie przed rosim na dokusan.
Bylam tak fizycznie wyczerpana szescioma czy siedmioma godzinami bezustannego
zazen, ze prawie nie moglam mówic. Niepostrzegalnie mój umysl wszedl w stan
nieziemskiej jasnosci i przytomnosci. Wiedzialam, i wiedzialam, ze wiem. Rosi
zaczal mnie lagodnie wypytywac: "Ile lat ma Bóg? Daj mi Mu! Pokaz mi Mu na
dworcu kolejowym!" Moje wewnetrzne widzenie bylo teraz calkowicie wyrazne
i bez wahania odpowiadalam na wszystkie pytania; rosi, mój maz, który
tlumaczyl, i ja, wszyscy smielismy sie radosnie. Wykrzyknelam: "To
wszystko jest takie proste!" Rosi powiedzial mi, ze od tej pory moja praktyka
z nastepnymi koanami bedzie inna, oraz wyjasnil, jak to ma sie odbywac.
Bylam zbyt zmeczona i zesztywniala, by dalej siedziec, wiec wymknelam sie po
cichu z glównej sali i wrócilam do lazni, zeby wziac druga kapiel. Nigdy
przedtem droga nie byla tak bardzo droga, sklepy tak doskonalymi sklepami, a
zimowe niebo tak niewypowiedzianie rozgwiezdzonym niebem. Radosc kipiala we
mnie jak swieze zródlo.
Dni i tygodnie, które nastapily potem, byly najbardziej radosne i spokojne w
mym zyciu. Nie istnialo cos takiego jak "problem"; albo robilam cos,
albo nie, a w zadnym przypadku nie bylo zmartwienia ani troski. Niegdysiejsze
zwiazki z ludzmi, które w swoim czasie wzbudzaly we mnie gleboki niepokój,
teraz widzialam z calkowitym rozumieniem. Po raz pierwszy w zyciu moglam
poruszac sie jak powietrze, w kazdym kierunku, nareszcie wolna od mego ja,
które dotychczas dzwigalam jak okowy.
Szesc lat pózniej:
Pewnego
wiosennego dnia, gdy pracowalam w ogrodzie, powietrze zdawalo sie drzec w
dziwny sposób, tak jakby nowy wymiar ukazal sie przed zwyklym nastepstwem
czasu. Uprzytomnilam sobie, ze wydarzy sie cos niepomyslnego, jesli nawet nie
tego dnia, to wkrótce. Pragnac sie na to w jakis sposób przygotowac, podwoilam
czas codziennych siedzen i co noc, do pózna, studiowalam buddyjskie ksiazki.
Pare wieczorów pózniej starannie przejrzalam Tybetanska ksiege zmarlych,
nastepnie wykapalam sie, usiadlam przed obrazem Buddy i cichutko przy swiecach
wysluchalam powolnej czesci Kwartetu a-moll Beethovena, bedacego wyrazem
najglebszego ludzkiego wyrzeczenia sie siebie; potem poszlam do lózka.
Nastepnego ranka, tuz po sniadaniu, raptem poczulam sie tak, jakbym zostala
uderzona przez piorun, i zaczelam drzec. Ponownie zaczelam przezywac swoje
trudne narodziny, które ciagle pozostawaly w mojej pamieci jako uraz. Otworzylo
to, niczym klucz, mroczna komnate tajemniczych kompleksów i leków, które
wyplynely ze mnie jak trucizny. Lzy tryskaly mi z oczu i tak mnie oslabily, ze
musialam sie polozyc. Bylo w tym jednak glebokie szczescie... Pomalu moje widzenie
zmienialo sie. "Ja jestem martwa! Nie ma niczego takiego, co mozna by
nazwac mna! Nigdy mnie nie bylo! To alegoria, umyslowy obraz, wzór, wedlug
którego nic nigdy nie zostalo uksztaltowane". Radosc oszolomila mnie.
Konkretne przedmioty jawily mi sie jako cienie, a wszystko, na czym moje oczy
spoczely, bylo promiennie piekne.
Te slowa sa w stanie jedynie zasugerowac to, co w tak zywy sposób zostalo mi
ukazane w kolejnych dniach:
1) Swiat, taki jaki jest postrzegany przez zmysly, nie jest w najmniejszym
stopniu prawdziwy (w znaczeniu pelni), dynamiczny (w znaczeniu wiecznego
ruchu), ani wazny w przeogromnej "geometrii istnienia" o
niewypowiedzianej glebi, której tempo wibracji, intensywnosc i subtelnosc sa
poza slownym opisem.
2) Slowa sa nieporeczne i prymitywne - niemal bezuzyteczne; nie oddaja
prawdziwych, wielowymiarowych dzialan nieopisywalnie przepastnego kompleksu
dynamicznej potegi; by wejsc w kontakt z nia, nalezy porzucic swój normalny
poziom swiadomosci.
3) Najmniejsze dzialanie, takie jak jedzenie czy drapanie sie w ramie, nie jest
proste. Stanowi jedynie widzialny moment w siatce przyczyn i skutków, które
siegaja w przód ku Niewiadomemu i cofaja sie z powrotem ku nieskonczonosci
Ciszy, dokad jednostkowa swiadomosc nie jest w stanie wkroczyc. Naprawde nie ma
nic do "wiedzenia", nic co mozna by wiedziec.
4) Swiat fizyczny jest nieskonczonoscia ruchu, Czasu-Istnienia. Lecz
jednoczesnie jest nieskonczonoscia Ciszy i Pustki. Tym samym kazdy przedmiot
jest przezroczysty. Wszystko ma swój wlasny, specjalny, wewnetrzny charakter,
swoja wlasna karme, czy tez "zycie w czasie", lecz jednoczesnie nie
ma takiego miejsca, gdzie bylaby próznia, gdzie jeden przedmiot nie
przeplywalby w drugi.
5) Najmniejsza zmiana pogody, delikatny deszczyk czy tez lagodny powiew, dotyka
mnie jako cud - cóz moge powiedziec? - cud o wspanialosci, pieknie i dobroci
nieporównywalnych do niczego. Nie ma nic do zrobienia: samo istnienie jest
najdonioslejszym, calkowitym dzialaniem.
6) Patrzac w ludzkie twarze, widze w nich cos z dlugiego lancucha ich
przeszlego istnienia, a czasem cos z przyszlosci. Przeszle twarze skrywaja sie
za twarza zewnetrzna, niczym coraz bardziej delikatne tkanki, ale jednoczesnie
sa nia nasiakniete.
7) Gdy jestem sama, slysze "piesn" wyplywajaca ze wszystkiego. Kazdy
przedmiot ma swoja wlasna piesn; nawet nastroje, mysli i uczucia maja swoje
bardziej subtelne piesni. Jednakze pod ta róznorodnoscia lacza sie w jedna,
niewyrazalnie przeogromna jasnosc.
8) Czuje milosc, która najlepiej byloby nazwac milowaniem, jako ze nie ma ona
przedmiotu. Ale moje stare, emocjonalne reakcje nadal ostro koliduja z wyrazami
tego milowania, w najwyzszym stopniu lagodnego i przychodzacego bez wysilku.
9) Moja swiadomosc, która nie jest ani mna, ani tez nie-mna, ochrania i
prowadzi mnie w odpowiednich kierunkach, abym mogla wlasciwie wzrastac i
dojrzewac, oraz odciaga mnie daleko od tego, co jest wbrew temu wzrostowi. Jest
ona jakby strumieniem, do którego weszlam i który radosnie niesie mnie poza
mnie.
Pani
D. K., Kanadyjka, gospodyni domowa, lat 35.
/fragment ksiazki/
Philip
Kapleau
"Trzy filary zen" Zwiazek Buddystów Zen
"BODHIDHARMA"
1999
Świadectwo przebudzenia
Dana Hofford
Wolnosc jest tu,
teraz
Naprawde
nie wiem jak zaczac. W moim zyciu nastapil wglad, który po prostu przewrócil
mój swiat do góry nogami, a raczej postawil go na nogi! Wglad ten jest taki, ze
Wolnosc ta sama, której szukalam od kiedy stalam sie nastolatka, jest tu i
teraz. Przedstawiam scenariusz mojej podrózy duchowej. Jest dosc skondensowany
pominelam bowiem wiele istotnych doswiadczen próbujac skoncentrowac sie na
zasadniczym watku.
Przez
wiele lat bylam gleboko zaangazowana w towarzystwo jogi gdzie kladziono nacisk
na praktykowanie technik duchowych. Powiedziano mi, ze jesli tylko bede
medytowac odpowiednio dlugo, wykonywac dosc sadhany (praktyka duchowa), sluchac
mojego guru i wierzyc w kosmologie wówczas któregos dnia, w któryms zyciu,
pozbede sie okropnego ego i doznam Oswiecenia. Przestrzegalam wszystkich
nakazów i zakazów: ubieralam sie na bialo, odzywialam po wegetariansku,
unikalam narkotyków, kawy i alkoholu, czytalam literature duchowa. Mimo
wszystkich tych lat spedzonych w dyscyplinie, przesladowalo mnie jednak uczucie
niepelnosci. Tesknota narastala nieustannie, przezylam wiele doswiadczen, ale
moje niezliczone ograniczenia powodowaly, ze Oswiecenie wydawalo sie odlegle o
cale lata swietlne. W roku 1991, po 17 latach spedzonych w towarzystwie
jogistycznym, stalo sie po prostu jasne, ze czas odejsc - bez rozgoryczenia czy
zalu. Wczesniej juz nie mialam zludzen, ale teraz organizacja ta wydawala sie
po prostu zbyt mala i duszna. Nie znalazlszy nic innego, dryfowalam, ze tak
powiem w sensie duchowym przez dwa lata. Uprawialam w tym czasie troche
medytacji Vipassana, choc bez pelnego przekonania.
Swiatelko w
ciemnosciach
Któregos
dnia, w lutym 1993, przyjaciólka powiedziala mi o mistrzu znanym jako
Nisargadatta Maharaj, którego odkryla poprzez ksiazke "Tym Jestem" (I
Am That). Nie bylam w tym momencie specjalnie zainteresowana wiazaniem sie z
nowym mistrzem, ale przyjaciólka byla dosc podekscytowana i przeczytala mi
kilka fragmentów:
Pytanie: Jak sie to robi?
Maharaj: Nie ma tu pytania "jak". Utrzymuj w umysle uczucie
"jestem", zanurz sie w niego az twój umysl i to uczucie stana sie
jednym. Próbujac wielokrotnie, odkryjesz wreszcie wlasciwa równowage miedzy
skupieniem i uczuciem a umysl twój osiadzie trwale w mysli-uczuciu
"jestem". Cokolwiek wtedy myslisz, mówisz lub robisz, poczucie
niezmiennego i tkliwego bytu pozostaje jako zawsze obecne tlo umyslu. /Nisargadatta
Maharaj/
Jego
nowina mówi, ze tylko utozsamianie sie z myslami przeszkadza nam doswiadczac w
zyciu Boga - Jazni - Wolnosci w sposób ciagly. Slowa jego byly prawdziwie
przejrzyste, jasne i radosne. Nie bylo cienia watpliwosci, iz czlowiek ten
mieszka w tym, o czym mówi i serce zabilo mi z nadzieja. Zaledwie dwa tygodnie
pózniej zetknelam sie z dwoma innymi mistrzami godnymi uwagi. Znajomy powrócil
ostatnio z Lucknow w Indiach i zorganizowal spotkanie, na którym poinformowal
nas o H.W.L. Poonja, uczniu znanego dobrze Ramana Maharishi. Poonja, zwany tez
Papaji, prowadzi satsang, co oznacza "spotkanie z prawda". Formalny
satsang to okazja, aby przebywac z osoba urzeczywistniona, zadawac pytania,
mówic o swoich doswiadczeniach, dzielic sie inspiracja wierszy, piesni itp.
Nastepnego dnia obejrzelismy na wideo satsang z udzialem Papaji. Obejrzelismy
tez fragmenty satsang z Gangaji, urzeczywistniona Amerykanka, uczennica Papaji.
Oboje mieli do przekazania to samo, co Nisargadatta.
Papaji:
Ja, pustka, swiadomosc - to ta sama rzecz. Nie mozesz z niej wyjsc. Jest
zawsze. Myslimy tylko, ze jej nie ma, dlatego szukamy. Czasem szukam okularów
do czytania, które mam na nosie. Szukam wszedzie i nie znajduje. Widze wszystko
a nie znajduje. Patrze przez okulary, bo bez nich nie widze i nie móglbym
szukac. Jednak nie widze samych okularów. Nie moge ich znalezc. /H.W.L.
Poonja/
Gangaji:
Tak! Uczucie zniewolenia nie jest prawdziwym zniewoleniem. To mysl o
zniewoleniu powoduje przezywanie cierpienia tylko dlatego, ze wierzysz iz jest
prawdziwa. W swym pragnieniu pozostawania w pokoju, nikt nie jest ani
zniewolony, ani uwolniony. Jest tylko "To". Nie mozliwa do zdefiniowania,
nieograniczona swiadomosc, w której wszystkie koncepcje zniewolenia i
wyzwolenia powstaja i znikaja. /Gangaji/
Po
tym wszystkim zakrecilo mi sie w glowie. Ja, która wypelnilam zycie
najrózniejszego rodzaju technikami duchowymi stanelam oto w obliczu
prowokujacego stwierdzenia, iz jedyna rzecza wymagana, aby byc wolnym jest
porzucic wszelkie techniki i strategie i przestac wierzyc w mysl, ze nie jestem
Wolny. "Nie da rady, to nie moze byc takie proste!" bylo moja
pierwsza reakcja. Jednoczesnie jednak doszlam do konca drogi, szukalam bowiem i
praktykowalam dlugo bez zadnego trwalego rezultatu. Poza tym, wydawali sie tacy
pewni tego, co mówia a ich promiennosc byla nie do przeoczenia. Od wszystkich
trojga bila ogromna moc a przy tym tak gleboki pokój, radosc i humor, ze po
prostu zupelnie mnie urzekli. Papaji mial juz ponad 80 lat i czulam, ze musze
sie z nim spotkac, zanim opusci ziemski padól. I tak w kwietniu 1993 pojechalem
do Lucknow. Spojrzenie w twarz Papaji bylo jak spojrzenie w twarz lwa. Co za
nieprawdopodobna moc! Opowiedzialam mu, ze mimo wielu fantastycznych
doswiadczen na przestrzeni lat czuje nadal, ze swiadomosc ograniczona jest do
mojego ciala. Powiedzial mi, abym zajrzala do wnetrza, tu i teraz, i przekonala
sie, czy tak jest naprawde. Dialog ten zakonczyl sie przezyciem przeze mnie
najsilniejszego doswiadczenia bytu, jakie mialam w zyciu. Masa
wszechprzenikajacej Ciszy lub Ukojenia, która objawila mi sie niczym góra
chciala po prostu wchlonac wszystko inne: mysli, plany, idee i opinie. Najblizsza
analogia, jaka mi sie nasuwa, to calkowity spoczynek, jaki odczuwamy w glebokim
snie. Ale ja bylem przebudzona, wlasciwie czulam sie przebudzona bardziej niz
kiedykolwiek przedtem. Przezycie to trwalo ponad 5 godzin.
Odliczanie
Po
powrocie do Szwecji, skupilam uwage z odnowiona energia na swiadomosci, moim
odczuciu "Ja". Doprowadzilo mnie to do wielokrotnych silnych
doswiadczen. Po kilku miesiacach jednak, zycie mnie zdominowalo. Od czasu do
czasu myslalam szczególnie o Gangaji ale dopiero w styczniu 1995 zmobilizowalam
sie, aby odnalezc pare, która dwa lata wczesniej pokazala film o Gangaji.
Pozyczyli mi kilka kaset video i wtedy zaczelo sie prawdziwe odliczanie.
Zawladnela mna gwaltownie - jej slowa przepelnione nektarem, blogi usmiech,
uwalniajacy smiech i madrosc. Niemal wyrzeklam sie wtedy calego zycia tu w
Szwecji, aby pojechac i mieszkac w USA, w jej poblizu. Wiedzialam, ze to wyraz
eskapizmu, ale nie bylo watpliwosci: zabrala mi serce jak nikt nigdy przedtem.
Napisalam do niej kilka listów, na które wspanialomyslnie odpowiedziala.
Zdecydowalam sie pojechac do niej nastepnego lata. Satsang z Gangaji nie da sie
opisac. Trzeba to przezyc. Kazdy oczywiscie przezywa inaczej, ale dla mnie
siedzenie w jej obecnosci, bycie swiadkiem jej dialogu z innymi, bylo rajem.
Mialam z nia rozmowe, podczas której stwierdzila surowo: "wziawszy pod
uwage glebokosc twojego przezycia, nie masz po prostu wytlumaczenia. Porzuc
caly ten nonsens! Tego nie da sie zrozumiec. Rozluznij sie. Rzuc to."
Wrócilam do Szwecji bez zadnej odczuwalnej zmiany. Rozpoczal sie teraz
dramatyczny okres. Chcialam tak bardzo byc Wolna, ale jednoczesnie wiedzialam,
ze nic nie moge zrobic, aby to osiagnac. Wystapil ostateczny paradoks. Momenty
najwznioslejszej blogosci przeplataly sie z absolutnie piekielnym uczuciem
znalezienia sie w malym pudelku bez drogi na zewnatrz. Calkowita desperacja,
udreczenie i ogromne wewnetrzne cierpienie. W momencie, gdy bylo najbardziej
intensywne, odczuwalam praktycznie fizyczny ból w klatce piersiowej jakby ktos
wciskal tam twardy przedmiot.
Poczatek konca
Pieknego
dnia w sierpniu 1995 roku, kilka tygodni po powrocie, poszlam na spacer do
lasu. Bylam w stanie najglebszego spokoju i harmonii. W polowie drogi do domu
pojawil sie stary problem: "No dobrze, ale co z moim oddzielnoscia i
cierpieniem? Wlasnie... och nie". Jednak, dzieki jakiejs niezglebionej
lasce, ujrzalam nagle co sie dzieje! Wszystko jest w doskonalym porzadku, póki
nie zaczynam myslec o oddzieleniu i cierpieniu. Zobaczylam, ze problem lezy w
slepej akceptacji tych mysli jako prawdziwych. Kiedy tylko przyjmowalam je w
swiadomosci takimi jakimi byly, doswiadczalam oddzielenia i cierpienia. Wglad
ten porazil mnie jak grom. Smialam sie glosno i dlugo: "Boze, to
nieprawdopodobne... Jakiego strasznego figla platam sam sobie". Naprawde
jest to tak latwe jak mówia! Traumatyczna jazda na "kolejce górskiej"
miala sie ku koncowi. Jesienia, Wglad stal sie wyrazniejszy. Nadal jednak
mialam uczucie przywiazania do Gangaji. W odpowiedzi na moje listy napisala
"Widzisz we mnie wlasna jazn", ale nie chcialam tego przyjac. Mialam
wyobrazenie, ze Realizacja jest ostatecznie bezosobowa i obawialam sie, ze
strace milosc do niej i do innych w jakiejs przepelnionej spokojem, ale
bezosobowej kosmicznej jednosci.
Switanie prawdy
W
styczniu 1996, z Lucknow powrócila znajoma totalnie pograzona w blogosci
slodkiego nektaru Bycia i stwierdzila, iz po prostu tam "umarla".
Rozmowy z nia wstrzasnely mna i doprowadzily do kilku poglebionych Wgladów, z
których najwazniejszy byl ten, ze czas naprawde nie istnieje. Przeszlosc,
przyszlosc i "tam" istnieja tylko kiedy o nich mysle. W spokojnym
umysle istnieje tylko wieczne tu i teraz. Czas plynal oczywiscie dalej na
relatywnej plaszczyznie, ale postrzegany byl raczej jako czwarty wymiar
przestrzeni, nieustanne kwitnienie w swiadomosci. Ach co to byla za ulga!
Czulam sie, jakby zdjeto mi z pleców tone ciezaru i unosilam sie niemal we
lzach radosci przez ponad godzine. Powiedzialam o tym znajomej i choc sluchala
z radoscia powiedziala mi, ze nawet blogosc przychodzi i odchodzi i ze Prawda
lezy jeszcze glebiej...
To
objawilo mi sie dwa miesiace pózniej, znowu podczas spaceru w lesie. Calkiem
nie dramatycznie, cos we mnie puscilo. "Ja" poddalo sie i w tym
momencie ujrzalam, ze jestem cala, pelna i wolna - nieograniczona swiadomosc.
Nie tylko nie utracilam swych zwiazków z ludzmi, czego sie obawialam, ale
odkrylam, iz ulegly one udoskonaleniu w sposób, o jakim nie smialam marzyc,
bylem bowiem wolna od zadan, oczekiwan i leków. Jazn jest nietknieta i nie do
zranienia, dlatego moge wreszcie otworzyc sie na innych bezwarunkowo i w pelni
z nimi obcowac.
Dzisiaj
Dzis
moge tylko powiedziec, ze To jest wiecej niz mialam smialosc oczekiwac. Coraz
bardziej doswiadczam, ze jestem w Domu, na zawsze w Domu. Na powrót stalam sie
dzieckiem, kiedy to swiat byl tak duzy, pelen przygód i magii. Ta niemozliwa do
nazwania Jakosc przenika wszystko czyniac go nieziemsko pieknym, pelnym
niezglebionego znaczenia i nieskonczenie fascynujacym. "Doswiadczenie"
to przypomina swiadome sny, czyli sny w których jest sie swiadomym, ze sie sni.
Jest to uczucie takie, ze ... OCH! To naprawde sen. Niesamowite! Takie samo
uczucie podziwu i egzaltacji. Przypomina tez przezycia z psychodelikami i
glebokim oddychaniem takim, jak oddychanie holotropowe, lub bycie zakochanym.
Róznica jest taka, ze TO jest tak nieskonczenie subtelne i czyste. Nie moge
jeszcze powiedziec, ze to mój trwaly stan. Czasami stare nawyki biora góre. Ale
TO daje sie odczuc coraz czesciej. Kiedy w swiadomosci powstaje doswiadczenie
cierpienia, jest to oznaka nie akceptacji. Pamietajac o tym, nalezy zaprzestac
zmagan, poddac sie i "umrzec" dla zycia takiego, jakim jest. Wówczas
to, co nie umiera objawi sie znowu. Trudno o tym wszystkim milczec. Niemal
wszystko w spoleczenstwie przeciwstawia sie tej prawdzie o Wolnosci. Jestesmy
uwarunkowani, ba - poddawani praniu mózgu od wczesnego dziecinstwa - gdy mamy
wierzyc, ze potrzebujemy przedmiotów, zdrowia, zwiazków i religii do bycia
szczesliwym. A potem przechodzimy rózne terapie, strategie i techniki, aby
zdobyc te rzeczy i pokonywac przeszkody. Ale to wszystko falsz. Szczescie jest
tu i teraz. Patrze wokól i widze coraz wyrazniej, ze nie istnieje nic co nie
byloby oswiecone. Kazda istota jest unikalnym wyrazem niezwyklego piekna.
Czasem jest to tak silne, ze doslownie zakochuje sie w kazdym, kogo widze:
starych ludziach, "brzydkich" ludziach, skinheadach, biznesemnach. To
samo poruszenie serca. Staje sie jasne, ze jedyna rzecza jaka nalezy zrobic,
lub raczej cofnac, czy "odkrecic", aby doswiadczyc tego stanu, to
puscic wszystkie neurotyczne mysli, jakie ze soba nosimy. Puscic mysli zarówno
o tym co pozadane, jak i niepozadane. Osmielic sie puscic WSZYSTKO i dac krok w
Nieznane.
Jesli
cos z tego znajduje w Tobie oddzwiek drogi Czytelniku zapraszam cie, abys nie
tracil ani minuty. Nie nurzaj sie juz w falszu oddzielenia. Zbadaj swa Jazn i
zobacz sam: jestes Wolny tu i teraz. Zbudz sie i rycz jak Lew.
Tlum. Krzysztof
Korkosz
Przestań sobie wyobrażać
Catherine Ingram
"Wyobraz
sobie, ze otacza cie tysiac glodnych tygrysów. Co bys zrobila?"
Kiedys
mój szescioletni znajomy zadal mi to pytanie. Wyobrazilam sobie te sytuacje i
nie mogac wpasc na sensowny plan dzialania powiedzialam: „Jejku, nie wiem. A co
ty bys zrobil?” Odparl: „Przestalbym sobie wyobrazac”.
Pod
wieloma wzgledami, nasze zwykle wyobrazanie sobie, ze jestesmy kims, ze musimy
cos udowodnic, poprawic swój wizerunek, przypomina wyobrazanie sobie, ze jest
sie otoczonym przez tysiac glodnych tygrysów. Jest to stan leku oparty na
zludzeniu stworzonym przez nas samych. Kiedy tylko traktujemy sie jak oddzielna
istote - jako kogos - zaczynamy mniej czy bardziej wspólzawodniczyc z innymi
istotami lub zabezpieczac sie przed nimi. Wraz z przekonaniem, ze istnieje „ja”,
„moje” i „mnie” pojawia sie lek i pragnienie. Jest to transakcja wiazana.
Obudzenie sie polega na odmowie uczestniczenia w tym koszmarze, na prostej
decyzji, aby przestac sobie wyobrazac. Oprócz tego, nie potrzeba nic wiecej.
Innymi slowy, nie potrzeba nic innego w to miejsce. Nalezy tylko przestac
zajmowac sie myslami i przekonaniami, które nie sa prawdziwe. Wtedy prawdziwe
piekno, którym jestes, twoja prawdziwa natura zaczyna blyszczec w sposób
naturalny, bez wysilku.
Klasyczna
metafora mówi, iz obserwujemy jakby chmury zaslaniajace slonce. W koncu chmury
przechodza. Inteligentny obserwator nie bedzie zakladal, ze to zachmurzenie
stworzylo slonce. Rozpozna raczej, ze slonce bylo tylko zasloniete przez
chmury, ale caly czas bylo na miejscu. W ten sam sposób, nasza natura czystego
istnienia ulega czasem zaslonieciu, ale lsni zawsze.
Jesli
jednak jest to takie proste, takie dostepne, takie oczywiste, dlaczego ludzie
tak konsekwentnie i stale rozmijaja sie z ta rzeczywistoscia? Czemu podejmuja
zarliwy trud uprawiania technik, programów i religii po to, aby jeszcze
bardziej otoczyc sie ideologia, a nawet toczyc wojny, aby obronic swoja
„wiare”?
Odpowiedz
na to pytanie wiaze sie z zainwestowaniem w wierzenia. Przeprowadzalam kiedys
wywiad z Krishnamurtim i gdy mialam wlasnie zadac mu pytanie zaczynajace sie od
slów: „Czy wierzy pan...?” przerwal mi mówiac „W nic nie wierze.” Wiekszosc
ludzi wierzy swoim myslom i gdy duzo mysla na jakis temat przez dlugi okres
czasu dokonuja jakby dlugoterminowej inwestycji w prawdziwosc tych mysli. Dobra
wiadomosc jest taka, ze po pierwsze nie ma potrzeby wierzyc swoim myslom a po
wtóre, nic nie tracimy porzucajac owa dlugoterminowa inwestycje w swoje
wierzenia. Przeciwnie, bez dawania wiary nawykowym myslom zaczniemy widziec jasniej
i otworza sie nasze mozliwosci. To wlasnie mial na mysli Suzuki Rosni mówiac:
„W umysle poczatkujacego mozliwosci jest wiele. W umysle eksperta jest ich
malo.”
Wierzenia
zamykaja nas w ustalonym sposobie postrzegania, gdyz rzeczywistosc filtrowana
jest przez poglady niczym przez sito i warunkuje nasze prawdziwe doswiadczenia
zyciowe. Jak kto wierzy, tak doswiadcza. Jesli ktos jest przekonany, ze swiat
jest niebezpiecznym miejscem, doswiadcza niebezpieczenstw naokolo siebie. Jesli
ktos wierzy, ze zostal skrzywdzony w dziecinstwie, doswiadcza zycia jako ofiara
i czuje sie krzywdzony na kazdym kroku. Kto wierzy, ze potrzeba mu jeszcze
czegos wiecej do szczescia - wiecej pieniedzy, seksu, wladzy, czy rozglosu -
doswiadcza glodu i poczucia braku, bez wzgledu na to jak bardzo jest obsypywany
darami opatrznosci.
Mysli
te i koncepcje koncentruja sie wokól jednego centralnego wierzenia - wiary w
„ja”. Jest to fundament calego zludnego gmachu cierpienia. Wraz z nim
przychodzi obsesja na punkcie tematów zwiazanych z moim zyciem: moja
przeszloscia, przyszloscia, tym co lubie i czego nie lubie, moimi opiniami,
potrzebami, uczuciami i wartoscia. Wraz z tym jednym centralnym przekonaniem
rodzi sie tez ogromny i przytlaczajacy projekt pod tytulem „ja” wymagajacy ciaglego
zywienia i zajmowania sie nim.
Poniewaz z wiara w prawdziwosc „ja” laczy sie poczucie oddzielnosci,
dostrzegamy potrzebe ochrony go, co rodzi znuzenie i przewidywanie ewentualnych
zagrozen. Apetytowi „ja” na przezywanie doswiadczen towarzyszy nieublagane
poczucie dyskomfortu oraz pragnienie, aby choc chwilowo odwrócic uwage od tego
projektu. W tym celu naduzywa sie wszelkiego rodzaju uzywek, seksu, konsumpcji
materialnej i wladzy.
Po
wielu latach pracy nad przedsiewzieciem pod nazwa „ja” i nie znajdywaniu
trwalej satysfakcji na zadnej drodze do szczescia, niektórzy decyduja sie na
wypróbowanie innego podejscia i skierowuja projekt w strone poszukiwania
oswiecenia. Zostaja poszukiwaczami na drodze duchowosci. Czesto jednak jest to
ten sam projekt „ja”, tylko w nowej szacie: „Ja stane sie oswiecony i wtedy
bede szanowany, poczuje sie lepiej na wlasnym punkcie, bede spedzal czas z
uduchowionymi ludzmi, wydostane sie z zalosnego stanu w którym dotad zylem a
któregos dnia bede miec moze wyznawców, seks i pieniadze do upojenia.”
Znam
to dobrze z wlasnego doswiadczenia. Zanim jeszcze skonczylam dwadziescia lat,
zdalam sobie sprawe, ze wszystkie obietnice szczescia na tym swiecie z czasem
bledna lub, co gorsza, nabieraja smaku goryczy. Przez nastepne dwadziescia lat
wiodlam zycie oparte na poszukiwaniach duchowych koncentrujac sie glównie na
medytacji buddyjskiej.
Robilam to jednak z nadzieja osiagniecia czegos któregos dnia. Chcialam czuc
sie lepiej, miec poczucie przynaleznosci do czegos, byc madra wizjonerka.
Dopóki jednak towarzyszylo temu wszystkiemu poczucie „ja” nie bylo prawie
nadziei, aby poczuc sie lepiej. Nawet kiedy dostawalam to, co chcialem,
wystepowalo zawsze natretne uczucie, ze wkrótce to utrace. Wszystko pozyskane w
czasie, zostaje utracone w czasie.
Patrzac
wstecz na zwroty i zawirowania w moim zyciu widze, iz spora czesc moich
wysilków wyniklych z tesknoty za szczesciem bylo jedynie sposobem na
wyczerpanie wszystkich mozliwosci, jakie oferuje swiat, w tym poszukiwan
duchowych. Neti, neti - jak mówia w Indiach. Nie to, ani nie tamto. Wiele lat
wysilku w dziedzinie duchowosci zakonczylo sie rozczarowaniem a rozczarowanie w
tej dziedzinie jest najbardziej dokuczliwym rodzajem beznadziei, gdyz
towarzyszy mu poczucie, ze nie ma juz gdzie sie zwrócic.
Jest to tez oczywiscie ewentualny poczatek samorealizacji, bo gdy nie ma sie
gdzie zwrócic, czlowiek moze byc wreszcie zmuszony rozpoznac te tajemnicza
istote bytu, która w milczeniu przenika nieustannie takze nasze niezadowolenie,
ten najwyzszy spokój, który nigdy tak naprawde nie ulegl naruszeniu ani
wzburzeniu posród wszystkich wedrówek w smutku i radosci. Jeden z moich
przyjaciól zwrócil ostatnio uwage parafrazujac zdanie ze starej piosenki Janis
Joplin, ze „wolnosc to inaczej nie miec wyboru”). Jesli ma sie szczescie,
przychodzi w koncu chwila calkowitego porzucenia projektu pod tytulem „Ja”, gdy
wyczerpia sie juz marzenia i plany nie przynoszac pocieszenia, kiedy nuzace
historie na temat „mnie”, osiagniec duchowych czy potrzebie okreslonych przezyc
w zyciu nie pociagaja nas juz i nie sa w stanie wywabic nas ani na chwile z
naszej siedziby na szczycie góry wolnosci.
Przebywamy
wiec na niej bez wysilku nie szukajac juz milosci lecz bedac miloscia, nie
pragnac juz wizji, ale bedac nieustannie chrzczonym mistyczna wizja
doskonalosci, nie próbujac juz zyc w terazniejszosci, lecz wiedzac, ze nie ma
innego zycia niz w wiecznym strumieniu „teraz”, nie próbujac juz oczyscic
umyslu lecz wiedzac, ze nic - zadna mysl, troska ani wyobrazenie o nas samych
nie moze i nigdy nie moglo do nas przylgnac.
Tlum. Krzysztof
Korkosz
W poszukiwaniu Dharmy
Nauczycielka z Portland (USA) głosi dobrą nowinę
o duchowej ścieżce „nie-dualizmu”
Common Ground,
kwiecien 1998
Claire
Levine
Nauczycielka z Portland, Catherine Ingram, opowiada, iz wieksza czesc zycia
spedzila na poszukiwaniu wolnosci.
Przez
niemal 20 lat próbowala uciec od brzemion zycia poswiecajac sie intensywnym
praktykom buddyjskim, przeplatanym zajeciami typowymi dla mlodziezy
dorastajacej w latach siedemdziesiatych. Podrózowala po swiecie jako
dziennikarka, dzialaczka i poszukiwaczka Dharmy.
Spedzila
wiele miesiecy w osrodkach cichej medytacji i niezliczone godziny prowadzac
wywiady z przywódcami duchowymi i politycznymi obdarzonymi najglebszym wgladem.
Napisala ponad 100 artykulów do miedzynarodowych magazynów oraz ksiazke
zatytulowana „Sladami Gandhiego.”
Ostatnie
lata swych poszukiwan wolnosci opisuje jako „gleboka noc duszy. Czulam, jakby
urzeczywistnienie bylo tak odlegle w czasie, ze oddalalo sie raczej niz
przyblizalo.”
W
wieku lat 39, Catherine przestala szukac wolnosci. Poznala, ze jest wolna - i
ze byla wolna zawsze.
Dzieki
slowom i obecnosci H.W.L. Poonjaji, Catherine poznala moc tradycji nauczajacej
nie-dualizmu. „Moje poczucie oddzielnosci nagle zniknelo” mówi o swym pierwszym
spotkaniu z czlowiekiem, którego uczniowie nazywaja Papaji.
Wkrótce
po tym jak poznala swego nauczyciela w 1991 roku, Catherine zaczela pomagac
dawnemu przyjacielowi Ram Dass w serii prowadzonych przez niego rekolekcji na
terenie Stanów Zjednoczonych. Podczas sesji w Breitenbush Hot Springs, poznala
nauczyciela medytacji z Portland, Jerry Jonesa, który zaproponowal, ze pomoze
jej zorganizowac satsang w Portland.
W
ciagu roku, Catherine przeprowadzila sie do Portland, gdzie urzadzila serie
satsangów które nazwala „Dialogi Dharmy: wybierz wolnosc”. Takze dzisiaj
organizuje Dialogi Dharmy i rekolekcje w wielu miastach na pólnocy Stanów
Zjednoczonych oraz w Europie.
Catherine
naucza, iz sedno sciezki nie-dualizmu to „rozpoznanie wlasnej wewnetrznej
jazni, istoty bytu, jako wszystkiego czego potrzeba, aby osiagnac spokój ducha.
To jedyna rzecz, która moze przyniesc nam spokój.”
„Kiedy
zdamy sobie sprawe, ze wszystko czego kiedykolwiek pragnelismy jest z nami w
tej chwili i ze mamy do tego pelny dostep poprzez spoczecie w prawdzie
terazniejszosci, przekraczajacy wlasciwie nasze najsmielsze oczekiwania, mozemy
zakonczyc poszukiwanie.
„Wolnosc
mozemy wybrac w kazdej chwili.”
Catherine
zauwaza, iz wszyscy spedzamy znaczna czesc zycia szukajac spokoju ducha i
wolnosci. Czynimy to na zadziwiajaco wiele sposobów - poczawszy od seksu,
wladzy i pieniedzy a skonczywszy na mantrach, wizualizacjach i krysztalach.
Wszystko to jest pozyteczne, gdyz prowadzi do wyczerpania - wyczerpania sie
umyslu, energii i entuzjazmu dla tego rodzaju zajec. W koncu zaczynamy sobie
uswiadamiac, ze zadna z tych rzeczy nie dziala.
„Zadne
staranie, wysilek, pogon czy poszukiwanie na zewnatrz siebie nie da owego
wyciszenia i milosci. Mysle, ze wszyscy tak naprawde szukaja wlasnie milosci,
poczucia bycia razem i intymnosci.”
„Jedynie
gleboki spoczynek w swej najprostszej egzystencji - po prostu bycie, po prostu
picie herbaty, po prostu rozmawianie, patrzenie i sluchanie - jest tym skarbem
którego szukamy, niebem zawartym w Tej wolnosci.”
„Wiele
osób przychodzi na Dialogi Dharmy sadzac, ze maja zaczac nowy rodzaj medytacji.
Catherine odpowiada: „Ucze urzeczywistnienia, nie medytacji. To wlasnie w
urzeczywistnieniu zyjesz w tym co nazywa sie medytacja. Zyjesz w poczuciu bytu,
w przebudzonej, przytomnej swiadomosci, do której próbuje dotrzec kazda dobra
praktyka medytacyjna, która jest cos warta.”
„Proponuje,
abyscie rozpoznali, ze jest to faktycznie wszystko co w ogóle istnieje i po
prostu przebywali w tym. Z takiej perspektywy, nie musicie nazywac tego
medytacja, a juz na pewno nie praktyka, gdyz samo slowo „praktyka” zaklada
jakis cel, jakas przyszlosc”.
Catherine
kontynuuje: „Mówimy wiec o czyms, co nie jest w przyszlosci - przyszlosc nie
istnieje. Jest To w pelni obecne w tej chwili i zawsze, po prostu jest tu i
teraz. Jest to sposób bycia - zycie jako medytacja, jako milosc, jako
obecnosc.”
Ostatnio,
Catherine zaczela ofiarowac Dialogi Dharmy w Vancouver, B.C., w Sedona
(Arizona), w San Francisco, w Portland i Los Angeles, gdzie naucza od kilku
lat. Dowiedziala sie ostatnio, ze w Dublinie, gdzie odbyla Dialogi Dharmy kilka
razy, prawie 50 osób spotyka sie co tydzien oddajac sie zywemu badaniu zasad
nie-dualizmu.
Mimo
czestych podrózy, Catherine Ingram osiedlila sie w Portland. „W wyniku tamtej
pierwszej serii satsang zorganizowanej przez Jerryego powstala tu spolecznosc i
Portland w koncu stalo sie domem” - mówi.
„Zakochalam
sie w pólnocno-zachodnim bioregionie 10 lat temu, kiedy spedzilam rok
mieszkajac na wyspie Cortes w Kolumbii Brytyjskiej Klimat i piekno tej czesci
swiata zawsze mnie oczarowywaly. Nade wszystko, kocham lagodny spokój tego
miejsca.”
Podczas
Dialogów Dharmy, Catherine odpowiada na pytania w oparciu o czytane od lat
lektury wielkich swiatowych nauczycieli w polaczeniu z jej wlasnymi wgladami od
czasu poznania Poonjaji. Cytuje zarówno Jezusa jak i Pierwszego Patriarche Zen
z Chin czy Ramana Maharishi (nauczyciela Poonjaji) zwracajac uwage, iz mistycy
na przestrzeni historii wskazywali wszyscy na to samo - bezmiar naszej wlasnej
swiadomosci.
Nauki
Ramana Maharishi i Pooonjaji okreslane sa jako Advaita Vedanta i oparte sa na
starej hinduskiej tradycji liczacej kilka tysiecy lat. Jednak Ramana, zyjacy w
pierwszej polowie XX wieku, poznal prawde bez nauczyciela w wieku lat 16.
Przezyl on doswiadczenie przypominajace smierc podczas którego uswiadomil
sobie, ze choc cialo jego moze umrzec, prawdziwa jego natura pozostanie
nietknieta przez smierc. Wkrótce potem udal sie, podazajac za wizja, do
odleglej góry, pod która przebywal - najczesciej w milczeniu - przez ponad 60
lat.
Przekazujac
nauki tradycji nie-dualistycznej, Catherine radzi innym, aby nie wierzyli jej
na slowo. „Spróbujcie sami” - mówi czesto. „Teraz, w tym momencie, po prostu
spocznijcie we wlasnej swiadomosci.”
„Nie
chodzi o to, aby dodac cos do tego co juz mamy” - mówi Catherine. „Chodzi o to,
aby porzucic historie i wierzenia które przeslaniaja nasza swiadomosc.”
„Satsang”
oznacza „wspólnote prawdy” a Catherine postrzega te zgromadzenia jako wazny
sposób na to, aby ludzie pograzyli sie w zrozumieniu swej prawdziwej natury.
Zacheca do spedzania czasu, formalnie czy nieformalnie, z innymi którzy cenia
sobie wolnosc ducha.
„To
zawsze sprawia przyjemnosc i jest szczególnie uzyteczne, jesli zapominasz.
Mozesz pic kawe z kims, kto nie zapomina, i spedzajac czas z ta osoba moze
nawet nie pasc slowo „Dharma”, „prawdziwa natura”, czy „urzeczywistnienie”.
Mozecie rozmawiac o obejrzanym filmie i przy tej prostej wymianie zdan
wystepuje efekt osmotyczny, który moze posluzyc jako silne przypomnienie” -
mówi Catherine.
W
tej nauce nie chodzi o pozbycie sie mysli - powiada. „Mysli przychodza
nieproszone. Mysli niektórych osób sa bardzo uwarunkowane i dotycza np.
rodziców, rówiesników czy pewnych wydarzen. Mozliwe jest jednak poznanie samej
ciszy, w której mysli te pojawiaja sie, a która nigdy nie ulega splamieniu,
skazeniu ani ograniczeniu.
„Uzywam
czasem porównania które mówi, ze nie da sie przyczepic oslego ogona na niebie.
Ludzie sadza, ze ich mysli sa jak takie ogony, które dadza sie przyczepic.
Jednak swiadomosc jest jak bezkresne niebo. Nic sie jej nie trzyma.”
„Nie
musicie wiec oczyszczac zawartosci umyslu. Swiadomosc z natury jest zawsze
czysta. To jej zawartosc, jak wiemy, jest szalona.”
Tlum. Krzysztof
Korkosz